logo

Znajdziesz mnie

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 11 - Bóg Ognia

LUCY

Siedziałam sobie wygodnie na moim nowym przyjacielu, a reszta gapiła się na mnie ze zdziwionymi oczami, tylko Luffy patrzył na mnie z zachwytem. Chyba podobała mu się myśl o przyjęciu do załogi tyranozaura. Po chwili z drzew wyłonił się kształt …
- Widzę statek … - powiedziałam
- Gdzie? – zapytał Kapitan, po czym zaczął się rozglądać.
- Pamiętaj, mam lepszy wzrok niż ty … - zapewniłam go, bo jakoś nie chciał mi do końca uwierzyć. Na szczęście po chwili się uśmiechnął, więc wszystko jest OK.
- Ale się chłopaki zdziwią, gdy go poznają… A jak masz na imię ? – zapytał „nowego przyjaciela”
- On cię nie rozumie … - on naprawdę myślał, że od tak będzie gadał sobie z wymarłym stworzeniem  - Jak masz na imię? – zwróciłam się do „krewniaka”
- Agrr, agrr – „Imię? Możecie mnie nazywać Kors”
- Mówi, że mamy go nazywać Kors – powtórzyłam „słowa” zwierzęcia
- To super !!! – krzyknął gumiak – Witaj w załodze !!!
- On nic nie rozumie, głupolu !!!! – krzyknęłam na niego, bo zaczęła mnie denerwować jego głupota – Jak on może być głupi?
- Jego głupota jest bezkresna – wzruszyła Nami rękoma
- Tak, bez problemu dostałby tytuł Króla Głupoty – a więc nawet Zoro tak uważał
- Poczekaj, on potrafi być jeszcze głupszy … - zapewnił mnie Sanji, a potem wszyscy zaczęli kiwać głową … nawet Luffy
- Ej Zoro …. – zaczęłam mówić. Odwrócił się w moją stronę – To dlaczego się do niego przyłączyłeś? Słyszałam, że pierwszy go poznałeś … - załamał się, widać, że trafiłam go w czuły punkt
- Nie …przypominaj … mi … o … tym – był naprawdę w ciężkim stanie – Ten debil … hmmm jakby to powiedzieć … uratował mi życie i wcielił mnie do załogi bez jakiejkolwiek zgody. Miałem do wyboru zginął, albo zostać piratem na jego „statku” (wtedy statkiem Luffyego była zwykła łódź). Wybrałem życie pirata, ale wiesz co … nie żałuję. Może ten debil … - popatrzył się na kapitana – jest debilem, ale dba o swoich przyjaciół, jest silny i dzięki jego „przygodom” staję się coraz lepszym szermierzem … co jest moim marzeniem. – popatrzyłam na resztę członków załogi. Uśmiechali się, czyli myśleli podobnie… błąd … myślimy podobnie. Zrobię dla Luffyego wszystko, bo gdyby nie on, ja nie byłabym tym kim, teraz jestem.
- A jak to się stało, że wylądować w sypialni ?
- Co, co, co ?????????  - z szokowaną miną pytał Sanji
- Nie martw, tak się. Zoro mnie uratował, wtedy … no i Nami też, bo gdyby nie on, nie miałabyś tyle złota …
- A wiesz co, zacumowaliśmy tam, by uzupełnić zapasy … zupełny przypadek … A jednak, Nami zniknęła nam z oczu, od kogoś usłyszeliśmy, że szła w stronę rezydencji no i … - załamał się – Luffy mnie wystrzelił  - biedaczek
- Cześć !!! – usłyszeliśmy Chopper, który machał nam z daleka
- Co to ??????? – oboje się wystraszyli
- Nasz nowy członek załogi, Kors – powiedział uśmiechnięty Luffy. Na te słowa wyskoczył im gałki z oczu. Musiałam ich uspokoić …
- On żartuje … - powiedziałam
- Nieprawda !!!! – zaprzeczał Luffy
- A powiedz mi jak masz zamiar zmieścić tyranozaura na statek ??? – zapytałam, a ten umilkł. Nie wiedział …
- No to go zjemy ! – krzyknął zadowolony
- Dobrze, że cię nie rozumie – powiedzieliśmy równocześnie
- Mam pomysł – krzyknęła szczęśliwa Nami – Lucy? – zwróciła się do mnie – Możesz go zapytać czy nie widział tu jakiś ludzi ?
- Jasne – odpowiedziałam – Kors, nie widziałeś tu przypadkiem innych ludzi …
- Agrr, agrr – „Paru zjadłem, więc muszą tu być. Poszukajcie przy tej górze …” tylko ja i Chopper to zrozumieliśmy. Dla mnie jego „słowa” nie były dziwne, ale renifera poważnie zmartwiły .
- Powiedział, że zjadł kilku, więc powinni być jacyś i mówi, żebyśmy poszukali przy wulkanie… - przekazałam wiadomość
- Na pewno nas nie zje…? – zapytała niepewnie Nami
- Mnie na pewno nie, a co do was to nie wiem … - wszyscy po moich słowach zrobili straszne miny.  Zaśmiałam się pod nosem, ale nie wiedzieli …
- Haha zabawne … - powiedział jak zawsze poważny Zoro – Ale wiecie co … ? Coś mi się tu nie podoba, ale … nie wiem co ? – wszyscy popatrzyli na siebie. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale ja także miałam dziwne przeczucie, że coś tu nie pasuje. – No nie ważne … Ej brewko, idź coś przygotuj do jedzenia!!! – krzyknął do Sajiego
- Zobaczysz włożę, do twojego jedzenia szpilkę kaktusie … - odpowiedział kucharz
- Jak mnie nazwałeś ???
- Idź sobie spać, papa – i poszedł pozostawiając Zoro wściekłego. Wszyscy położyli się na piasku i się wylegiwali czekając na posiłek. Szum podziemnego morza, ten spokój… dobre warunki do spania i to czyste, błękitne niebo … n i e b o …
- Niebo … - powiedziałam
- Tak, niebo … - wszyscy razem powtórzyli
- NIEBO!!!!!!!! – krzyknęliśmy …
- Skoro jesteśmy pod ziemią, to skąd tu niebo ? – Robin także była zszokowana
- Ale … Skąd tu się wzięło niebo ? – zapytałam dinozaura
- Agrr – „Nie wiem”
- No pięknie … - powiedziała Nami łapiąc się za głowę
- Niesamowite, niesamowite !!! – krzyczał Luffy. Chyba się jemu spodobała ta wyprawa.. Tylko jemu …
- Trzeba coś postanowić … - powiedziałam
- Zgadzam się z Lucy – najpierw Nami, a potem reszta kiwnęła głową
- Po posiłku najlepiej będzie pójść do tej wioski … - dała pomysł Robin
- Jeśli jeszcze jest – dokończył Zoro

Trzecioosobowy narrator

            Po skończonym posiłku, grupa poszukiwaczy przygód ruszyła do wioski, na statku pozostał nowy przyjaciel Słomianego Kapelusza Kors.  Próbowali się przedzierać przez dżunglę, ale było to strasznie trudne. Z każdym krokiem napotykali różne prehistoryczne stworzenia i rośliny. Droga, która z daleka wydawała się krótką, prowadziła w rzeczywistości do odległego celu.  Cała załoga była zmęczona i …  głodna, przez wędrówkę.
- Ale jestem głodny … - jęczał Luffy
- Dopiero co jadłeś, nie marudź -  widać było na twarzy Sanjiego wymalowaną złość. Nie minęła przecież godzina od kiedy jedli. Jednak każdy ma swoją piętę Achillesa,  a jego pięta była piękna …
- Szczerze, to ja też zgłodniałam – powiedziała blondwłosa
- Zaraz ci coś przygotuję Lucy-angel – powiedział z serduszkami w oczach Sanji

- Jejku, ale utrapienie z tej jaszczurki – odezwał się Zoro
- Jak mnie nazwałeś ???!!!! – zaczęła iść na niego Lucy, pokazując zaciśnięte pięści, ale zatrzymał ją Sanji. Nie wiedziała co zamierza zrobić. Ten lekko odepchnął ją na bok i powiedział :
- On nie jest wart twojej uwagi i tego by poczuć twoją skórę na swojej – wypalił papierosa i zabierając się za następnego uderzył Zoro i zaczęła się walka.
- Debile, macie natychmiast przestać !!!! – krzyknęła wściekła Nami, po czym każdego z nich walnęła po głowie

- Jednym ciosem !!! – wrzasnął zaskoczony Chopper – Niesamowita  - w jego oczach świeciły gwiazdy z podziwu
- Jejku, co ja z wami mam …
- Nami … - zaczęła mówić Lucy – Nie ruszaj się … - wszyscy podeszli do niej by zobaczyć to co ona. Nami się nie ruszała, ale była strasznie ciekawa o co chodzi . – A przede wszystkim nie odwracaj się  … - cała reszta kiwała głowami. Jednak nawigatorka nie mogła wytrzymać z ciekawości. Powoli zaczęła odwracać głowę. Wszyscy kręcili głowami by tego nie robiła, ale było za późno… Zobaczyła, że na jej ramieniu siedzi ogromny srebrny pająk. Uśmiechnęła się, wszyscy się zdziwili tą reakcją.  Jednak nie trwała ona długo …

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – zaczęła biec ile sił w nogach. Piszczała na całą wyspę.
- Nami, poczekaj !!! – zawołała za nią Lucy. Wszyscy za nią pobiegli, ale nie mogli jej dogonić.
- Od kiedy ona tak szybko biega ? – zapytał Zoro
- Kurcze, ale ona ma siłę w nogach – powiedziała blondwłosa
- Nami-swan jesteś wspaniała, już za tobą biegnę – i biegł z serduszkami w oczach
- Czy ona myśli, że jak tak pobiegnie, to ucieknie od pająka siedzącego na jej plecach ? – jak zawsze Robin myślała logicznie, jednak logicznie rzecz biorąc Nami nie potrafiła tak szybko biegać …
- Haha, ale zabawnie !!! – kapitan zaczął podskakiwać z radości. – Musimy go wziąć ze sobą, to wtedy zawsze będziemy mieli to samo tępo biegu, haha
- Jeśli zechcesz to wziąć, to wiedz, że ona cię zabije … bardzo boleśnie – ostrzegła go Lucy,  a cała załoga się z nią zgodziła.
- Kurcze, dalej jej nie widać … Ale ona szybko … - złość u Zoro stale rosła, tak samo jak miłość u Sanjiego.
-  AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – usłyszeli znowu krzyk Nami
- Albo kolejny pająk, albo coś się stało – odezwał się Usopp
- Szybko – popędziła Lucy i przyspieszyli, kiedy dotarli na miejsce zobaczyli, że Nami klęczy, a wokół niej stoją ludzie z bronię. Kiedy zobaczyli resztę towarzyszy odwrócili się w ich stronę. Chwilę się zastanowili, ale w ich oczach było widać gotowość do walki. Wszyscy członkowie załogi szykowali się do walki. „ Niepotrzebny jest rozlew krwi … Może uda się to jakoś załatwić” – pomyślała Lucy :
- Eee przepraszam, my nic chcemy wam zrobić.  My tylko … chcemy wrócić na powierzchnię…
- Jesteście z powierzchni ??? – zapytał się wysoki mężczyzna ubrany w skórę tygrysa
- Tak – potwierdził Luffy
- Bogowie …. – i zaczęli przed nimi klękać
- No i to się przyjmować gości – oberwał po głowie
- Głupku, oni nas pomylili z bogami – skarciła go Lucy – Przepraszam bardzo, ale nie jesteśmy bogami, ale to nie znaczy, że macie nas atakować … - wojownicy wstawi i popatrzyli się na nich
- Skoro nie jesteście bogami, to kim jesteście ? – zapytali
- Jesteśmy piratami – bez oporów rzekł kapitan
- Ej Luffy – wzięli go wszyscy na bok
- A może tak delikatniej ...
- ??? – spojrzał na nas pytająco
- No trudno … - powiedziała Lucy i wszyscy wrócili do rozmowy z tubylcami – Czy możecie nam powiedzieć, jak wrócić ?
- Nie
- Prosto z mostu, a może się zastanowicie ?
- Nie
- Jestem w połowie smokiem, więc jestem prawie bogiem, więc macie się mnie słuchać !!!!!! – wrzasnęła wściekła Lucy, zaciskając pięści i pokazując żyłkę na czole

- Czy przypadkiem przed chwilą, nie zapewniała ich, że nie jesteśmy bogami ? – zapytał Zoro. Cała załoga siadła obok niego w kręgu
- No, chyba tak – odpowiedział mu Usoppa
- Masz rację – wtrąciła się Robin
- Kobieta, zmienną jest… – podsumował szermierz
- Wspaniała Lucy-angel – powiedział Sanji, znowu mając serduszka w oczach
- Ja wszystko słyszę !!!!!! – wrzasnęła Lucy na towarzyszy – Zaraz za to wam kudły z głowy powyrywał – kiedy to powiedziała otoczyła ją dziwnie mroczna aura, jej oczy stały się czerwone, a włosy zaczęły  poruszać się do góry
- Straszna – powiedzieli wszyscy równocześnie … no prawie wszyscy
- Wspaniała !!!! – krzyknął Sanji. Wszyscy na niego popatrzyli ze zdziwieniem
- A teraz … - powróciła do normalności – powiecie nam jak stąd się wydostać J - uśmiechnęła się słodko do wojowników. Jednak ci posmutnieli.
- Nie możemy, jeśli to zrobimy Bóg Ognia nas zabije… - powiedział. Wszyscy z załogi znowu na siebie popatrzyli
- „Znowu ten Bóg Ognia” – pomyśleli jak jeden mąż
- Kilka miesięcy temu przybył jakiś człowiek – zaczął opowiadać – i powiedział, że jest z powierzchni. Chciał, żebyśmy mu powiedzieli, gdzie znajduje się starożytna broń. Nie zgodziliśmy się. Orzekł, że jest Bogiem Ognia i kazał nam powiedzieć, gdzie ukryliśmy … Broń Ostateczną … ale nie zgodziliśmy się. Powiedzieliśmy mu , że gdyby był bogiem to by wiedział… Spalił naszą wioskę i porwał trójkę naszych dzieci. Żyje w ukryciu … a dzieci czekają na nas. Musimy dostarczać mu codziennie pożywienia i tajemniczego proszku dari dari. Nie wiem, co z nim robi, ale codziennie słyszymy wybuchy, ale nie wiemy o co z nimi chodzi…
- Co się stanie jeśli zdobędzie broń ? – zapytał Luffy
- Nic dobrego … Najprawdopodobniej zniszczy świat – wszyscy zamarli …
- Porwał trójkę dzieci ? – Kapitan załogi stał się naprawdę poważny
- Na początku, obecnie zniknęło razem dziesięcioro dzieci … - Luffy wziął głęboki oddech i krzyknął
- Skopię mu dupę!!!!!! – wszyscy się uśmiechnęli. Tylko Lucy była trochę rozkojarzona. Dopiero co próbowali ich zabić, a już Luffy chce im pomóc – Zawsze tak robimy … - powiedział do niej …
LUCY

- Zawsze tak robimy … - powiedział do mnie. Czyżby czytał mi w myślach? Nie wiedziałam, ale się uśmiechnęłam i odpowiedziałam :
- TAK !!! – byłam szczęśliwa
- Niech sobie szuka jakiejśtam broni, ale nie pozwolę mu krzywdzić niewinnych dzieci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – był zdecydowany. Wojownicy patrzyli na niego z podziwem. Wyglądał jak bohater, który nie cofnie ręki gdy ktoś jest w potrzebie, nie cofnie danego słowa… Czy to znaczy być piratem ???

„Bohaterem nie jest człowiek, który w bezsensowny sposób zostawi świat bez opieki, tylko ten, który pozostanie na nim i będzie go bronił do końca swych dni. (…) Czym jest odwaga? Odwaga to najwyższe odznaczenie, jakie dostajemy od samych siebie, gdy się boimy zrobić krok na przód, a stawiamy stopę do przodu” Smocza Księga dział 2 rozdział 1 strona 22

- Zaprowadźcie nas do miejsca, gdzie jest ten  bóg … - powiedział stanowczo Luffy
- Wy naprawdę mówicie na serio ? – zapytali nas, bo nie mogli w to uwierzyć
- Kiedy ten dureń coś postanowi, to nic go nie zatrzyma – próbował ich przekonać Zoro
- Ale musicie walczyć z bogiem … Co z nim zrobicie????
- SKOPIEMU MU DUPĘ !!!!! – krzyknął na całą wyspę kapitan Wojownicy patrzyli na nas ze zdziwieniem, wyłupili oczy i myśleli.
- Zaprowadzę was … - powiedział wysoki mężczyzna w skórze tygrysa – Mam na imię Opaktu-ido-natadishi.
- Opak… - nie mógł zapamiętać imienia, chociaż my też … - Dobra nazwę cię Opashi.
- Nie nadawaj imion ludziom – i dostał cios w głowę od Nami
- Nic się nie stało. Podoba mi się – i wszyscy wojownicy zaczęli się śmiać. Opaski odwrócił się w ich stronę i powiedział – Wracajcie do wioski. Postaram się wrócić jak najszybciej, w tym czasie dowództwo przejmiesz ty Gusrsa-mehdi-sabodżi.
- Ojejku wy to chyba połowę życia spędzacie na zapamiętywaniu swoich imion – zgodziliśmy się z Luffym .
            Ruszyliśmy … Nie wiedzieliśmy co nas czeka gdy dotrzemy, najprawdopodobniej walka, ale … ie przejmowałam się tym. Stałam się silniejsza … nie jestem słabą, płaczliwą dziewczynką, która ciągle szukała pomocy u Natsu. Będę o nim zawsze pamiętać, ale teraz muszę kroczyć własną ścieżką. Teraz nie ma go przy mnie. Jestem teraz piratem. Mam nowych przyjaciół. Ale oni od teraz też nie będą musieli mi pomagać, ponieważ teraz jestem … silna.
- Już jesteśmy – powiedział Opaski
- Już???? – zapytaliśmy się zdziwieni
- Tak, zaraz za tym drzewem na swój dom Bóg Ognia.  – zapewnił nas – Nie mogę iść dalej, bo muszę wracać do wioski…
- No to idziemy !!!! – krzyknął Luffy
- A gdzie chcecie iść ? – usłyszeliśmy głos dobiegający z lasu




MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA :)






1 komentarz:

  1. Kłótnie Zero i Lucy jak zawsze najlepsze :) I jeszcze ten Bóg Ognia... ciekawe kto to

    OdpowiedzUsuń