LUCY
Udało mi się obudzić dopiero
po jakimś czasie. Nie wiedziałam co się stało. Wstałam i zobaczyłam, że wszyscy
leżą na pokładzie nieprzytomni. Od razu się zerwałam i pobiegłam do nich. Na
szczęście wszyscy byli cali. Musiałam czekać, bo dopiero po jakimś czasie
zaczęli się przebudzać …
- Gdzie jesteśmy ? – zapytał
Zoro
- Nie mam pojęcia … -
odpowiedziałam. Zaczęłam się rozglądać i z daleka zobaczyłam wyspę – Ale tam
jest wyspa….
- Gdzie? – był zdziwiony, że
coś widzę w miejscu, które pokazuje
- Mam wyostrzone zmysły
dzięki smoczej mocy – stwierdziłam
- O super!!! – zaczął się
podniecać Luffy
- No to popłyńmy tam … -
zaczęła mówić Nami, ale jej przerwałam
- To gdzie teraz wskazuje Log
Pose?
- No … - popatrzyła na
igiełkę i zobaczyliśmy na jej twarzy ogromne zdziwienie – To niemożliwe …
pokazuje, że mamy płynąć na wprost…
- Czyli dobrze myślałam - odparłam
- Co??? – zapytali
równocześnie Usopp i Chopper
- To znaczy, że wir wciągnął
nas pod ziemię, czyli popłynęliśmy w dół … - uśmiechnęłam się mrocznie. Po czym
oboje schowali się za maszt przestraszeni
- To super – uśmiechnął się
zadowolony Luffy – nie będę musiał już płynąć, hehe
- Tak, tak, ale jak się stąd
teraz wydostaniemy … -nie dokończyłam, bo miałam dziwne wrażenie, że gdzieś
widziałam tę wyspę, o tak miałam złe przeczucia
- Moja słodka Lucy-angel
myśli o wszystkim, kocham cię – i zaczął iść do mnie z buziaczkiem
- Tak, więc… - cisnęłam
kobieciarzem w podłogę. Zyskał ode mnie ogromnego siniaka – musimy dotrzeć na
wyspę i się czegoś dowiedzieć. – reszta załogi się ze mną zgodziła.
Dopłynęliśmy zadziwiająco szybko, ale to nie to nas
zaskoczyło.
- Ta wyspa jest zarośnięta
drzewami!!!! – krzyknęliśmy wszyscy równocześnie. Nic w tym niby dziwnego, ale
miały one po 500 metrów
wysokości i były strasznie szerokie
- Nie zdziwiłabym się
gdybyśmy znaleźli tu jakieś dinozaury – odparłam
- Dobra idziemy – rozkazała
Nami
- Za tobą wszędzie Nami-swan
– i znowu te serduszka, to się robi denerwujące
- Przyzwyczaiłam się –
powiedziała pani Nawigator
- Czy ty aby nie czytasz mi w
myślach ?
- Nie, ale twoja mina mówi
sama za siebie.
- To my zostajemy na statku…-
zgodzili się Usopp i Chopper
- Ok., ok.
- Jestem taki głodny … - już
?
- Luffy, nawet nie zaczęliśmy
iść … - jak Zoro jest zezłoszczony to jest naprawdę straszny
- Potem ci coś przygotuję . –
pocieszył Sanji
I wyruszyliśmy w głąb tajemniczego lasu. Nie musieliśmy
przejść kawałka, gdy poczułam zapach pieczonego mięsa. Niestety nie tylko ja …
- MIĘSO – zapaliło się
zielone światło i Luffy wystartował w stronę jedzenie
- Ej czekaj ! – pobiegł za
nim Zoro
- Zgubisz się … - dołączyła
do nich Robin
- Oni się na 100% zgubią –
powiedziałam
- Yhmm – wszyscy kiwnęli
głową. Zaczęliśmy iść w kierunku, w którym uciekli. Jacy to idioci.
- To jest … - popatrzyłyśmy
na Sanjiego, jego mina była straszna. Coś się mu stało ? Może coś go ukąsiło,
albo coś zobaczył ? – Najszczęśliwszy dzień w moim życiu – i zaczął się kręcić
– Sam na sam z Lucy-angel i Nami-swan.
*** WYOBRAŻENIE SANJIEGO
- Ojejku pająk – krzyknęła
Lucy-angel
- O nie tu jest wąż –
wrzeszczy Nami-swan
- Nie bójcie się, wasz księże
na białym rumaku (tu mam rumaka) uratuje was – wołam. Odrzucam pająka, zabijam
węża
- Niesamowity !!! – mówi
Lucy-angel
- Nasz wybawca – chwali
Nami-swan. Po czym obie się tulą do mnie …
- Panie tylko spokojnie,
postaram się pobyć z wami obiema, więc się nie pchajcie.
*** RZECZYWISTOŚĆ
Sanji skulił się w kącie i ciągle powtarzał
- Tak, tak, oj nie nie, hehe
– podeszłam do niego, ale ubiegła mnie Nami i walnęła go w głowę.
- A ja? - zapytałam słodko
- Już ci go daję – po czym
dosłownie mi go podała. Wzięłam zamach nogą i kopnęłam go. Przeleciał kilka
metrów, powalając przy tym jedno drzewo.
- Ładnie… - powiedziała bez
żadnych emocji Nami
- Dzięki… nic mu nie będzie?
– zapytałam
- To potwór, zaraz się
otrząśnie … - zapewniła mnie. Poszłyśmy w jego kierunku. Leżał przygnieciony
gałęzią, ale jak tylko zobaczył, że idziemy, wstał.
- Nami-swan, Lucy-angel ja
kocham wasz sadyzm !!!! - krzyczał na
całą wyspę
- Jeśli ktoś tu jest, to już
nas usłyszał … - powiedziałam
- Na pewno…, ale to było
nieuniknione z tą bandą idiotów. Chodźmy dalej.
Nagle zobaczyłyśmy w dodali, że jedno z drzew przewaliło
się. Akurat działo się to tam, gdzie miał być Luffy i reszta, oraz mięsko.
- Są tam - powiedzieliśmy równocześnie
- Oni chyba zamierzają
wykarczować las … - miałam chyba rację …
- Możliwe … Hmm? – popatrzyła
w górę zdziwiona Nami, po czym jej oczy wyglądały tak jakby zobaczyły ducha
- Coś się stało ? - zapytałam
-Patrzcie !!!- i pokazała
palcem na górę. Oboje odwróciliśmy głowy i zatkało nas – Pamiętacie wulkan na
tamtej wyspie? – kiwnęliśmy głową – to jego spód – znowu kiwnęliśmy – To znaczy
…
- ŻE NAPRAWDĘ JESTEŚMY POD
WYSPĄ !!!! – krzyknęliśmy równocześnie
„Prawdziwych przyjaciół się
nie zapomina, ich cząstka pozostaje do końca w naszych sercach, jeśli nie
potrafimy ich w sobie zatrzymać, to nie mamy prawa do posiadania ich. Jesteśmy
wtedy pustą skorupą, która bez sensu i bez celu w życiu błąka się w
poszukiwaniu szczęścia. Dlatego życie, które posiadamy jest bezcenne, a ta
bezcenność przejawia się w poświęceniu, które ofiarujemy tym których kochamy ”
Smocza Księga dział 9 rozdział 6 strona 784
Trzecioosobowy
narrator
W tym samym czasie …
-
Panie Szermierzu, zaczekaj bo się zgubisz … - zawołała Robin
-
Ja???- zapytał zdziwiony. Kobieta westchnęła.
-
Chodźmy poszukać Luffyego
-
Jasne, a jak go znajdę poszatkuję go jak sałatę – powiedział zaciskając pięść
Zoro
-
Myślałam, że sałatę szatkuje zazwyczaj pan Kucharz
-
no,,, eee – nie mógł się wysłowić – Co to jest?- zapytał pokazując na kamienną
ścianę. Robin podeszła do niej, zaczęła odgarniać mech i czytać wyryte napisy.
Zoro cierpliwie czekał na jej odpowiedź
-
Długo jeszcze ? – wytrzymał tylko minutę
-
Już chwilkę … Według tych zapisków jest to Wyspa Boga Słońca
-
No tak, dużo tu Słońca dociera, szczególnie, że jesteśmy pod ziemią i … - nie
dokończył, bo wyrosły mu karku ręce i zatkały mu usta.
-
Kiedyś znajdowała się na powierzchni, ale przez ogromną erupcję wulkanu,
zapadła się. Tubylcy wierzyli w moc Boga Ognia, ale … zamazane. Nic więcej tu
nie ma … Hmmm
-
Co się stało? – zapytał zdziwiony Zoro
-
Ktoś nie chciał by ktokolwiek dowiedział się o Bogu Ognia… Interesujące …
-
Interesująco to będzie, jak znajdziemy tego idiotę !!!!
-
A tak, już idziemy ...
-
O NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! -
usłyszeli wrzask Luffyego. Od razu pobiegli w jego stronę. To co zobaczyli
bardzo ich zszokowało. Kapitan siedział i płakał – Tu nie ma żadnego mięska … -
popatrzył na nich słodkimi oczkami. Robin tylko się zaśmiała, natomiast Zoro …
-
Ty mały …!!!! Ja cię zaraz pokroję !!!! – i zaczął iść na niego z mieczami.
LUCY
- Ej wszyscy !!!! –
krzyknęłam
- O cześć … - powiedział Zoro
- Cześć – Luffy leżał na
ziemi cały posiniaczony
- Co zrobiłeś ? – zapytałam
- Tu nie ma mięska… - i znowu
się rozpłakał
- Zaraz coś znajdziemy, ale
musimy wam coś powiedzieć…
- My też mamy dla was
informacje – a więc Robin coś znalazła
- Widzicie, ten ciemny
kształt – pokazałam palcem na „wulkan ” – jest to część wulkanu, który
widzieliśmy na tamtej wyspie
- To wszystko wyjaśnia … - a
jednak coś odkryli – Zoro znalazł fragment budowli. Były na nim zapisane
informacje o wyspie. Kiedyś istniała na powierzchni i była to Wyspa Boga
Słońca. Nie ma wiele na ten temat, ale jeszcze pojawia się informacja o Bogu
Ognia.
- A, słyszałem o nim … -
odezwał się Luffy
- A słyszał o nim –
powiedzieliśmy równocześnie … - Słyszałeś ????
- Tak, kiedy wybuchł pożar,
ludzie z miasta krzyczeli, że to kara od Boga Ognia.- niesamowite … może jednak
on nie jest totalnym idiotą
- O patrzcie – pokazał na
drzewo. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy motyla – Jaki ładny … - Cofam to co pomyślałam. Tak jak reszta
zaczęliśmy iść w kierunku statku, gdy nagle… - Chciałbym się na takim
przejechać … - stanęliśmy i powoli się przekręcaliśmy
- Na motylu nie można jechać
… - powiedziałam
- No, raczej nie … -
potwierdził Sanji
- To co on tam zobaczył …?
–zapytał Zoro. Powoli popatrzyliśmy jeszcze raz w kierunku drzewa …
- TYRANOZAUR!!!!!!!!! –
krzyknęliśmy równocześnie – UCIEKAĆ!!!!! – złapaliśmy Luffyego za rękę i
pociągnęliśmy za sobą, chociaż na początku się tylko rozciągał. Biegliśmy ile
tylko mieliśmy sił w nogach, a Kapitan tylko się śmiał. Później go zabiję …
- Czyli miałaś rację … -
powiedziała Nami
- I jakoś się nie cieszę z
tego powodu – musiałam mieć w tedy żałosną minę
- I jeszcze ten idiota, ma z
tego radochę… - Zoro też by go chętnie zabił
- On najchętniej by go
przyjął jako członka załogi – zażartowałam sobie, ale chyba ktoś wziął to sobie
do serca, bo nagle głowa Luffyego pojawiła się przede mną.
- To genialny pomysł .-
powiedział zadowolony. Dosłownie, wszyscy zamarli … - Ej płyniesz z nami ? –
zapytał dinozaura …
- Agrrr – ryknął dinozaur
- Chyba z nami nie pójdzie –
powiedziałam, żeby uratować sytuację
- Czy przypadkiem to nie jest
gad ??? – zapytał Zoro. Popatrzyliśmy się na niego
- Tak, a co kaktusie ? –
zapytał Sanji
- Zamknij się zakręcona
brewko!!! – krzyknął Zoro – Skoro to gad, to ta jaszczurka może z nim
porozmawiać …
- Jeśli masz mnie na myśli
śpiąca królewno, to wiedz, że już nie żyjesz!!! – biegłam pokazując zaciśnięte
pięści w jego stronę
- A co ? To nie jest twoja
daleka rodzina ??? – zapytał. Znowu wszyscy zamarli …
- Jakby pomyśleć, to ma
trochę racji … - zaczęła mówić Nami
- Zamknijcie się!!!! Jeszcze
słowo i nie żyjecie!!!! - krzyczałam
- Chociaż spróbuj, nie możemy
biec w nieskończoność . – stwierdziła Robin. Niechętnie, ale odwróciłam głowę w
stronę tyranozaura
- Przepraszam, ale możesz nas
nie gonić … - poprosiłam ładnie. Na te słowa zatrzymał się.
- Agrr, agrr - „A witaj, nie
spodziewałem się, że trafię tu na wymarłego krewniaka” chyba tylko ja to
usłyszałam i na całe szczęście
- Czy ja wyglądam na wymarłą
???!!!! To ty tu jesteś uznawany za gatunek wymarły !!!! – krzyknęłam do niego
- Agrr Agrr – „Rozumiem i
przepraszam za moje zachowanie. Za to zapraszam na kolację. Oczywiście twoi
przyjaciele nie będą daniem głównym”
- Zaprasza nas na kolację
i mówi, że nie będziecie daniem głównym
– powtórzyłam „słowa” zwierzęcia
- Powiedz ni…- zaczęli mówić
- To idziemy!!! – krzyknął
Luffy
- Tylko reszta naszych
towarzyszy jest na statku – powiedziałam do „krewniaka”
- Agrr, agrr – „Nic nie
szkodzi, pójdziemy do nich…” uśmiechnęłam się do niego. Był nawet miły. Nagle
złapał mnie, a raczej moją sukienkę, w zęby. Wszyscy się wystraszyli, ale
tyranozaur tylko mnie położył na swój grzbiet – Agrr, agrr – „Będzie ci
wygodniej …”
- Dzięki. – i znowu się
uśmiechnęłam do niego – Pojadę na nim.
I zaczęliśmy biec do Usoppa i Choppera…
„Ludzkie
serca są kruche, dlatego najmniejsze rany mogą przynieść ogromne szkody.
Najmniejsze rany zadają przyjaciele, jednak o nich się pamięta do końca. Jeśli
nieprzyjaciel zrobi ci ogromną szramę, szukasz pocieszenia u przyjaciół. ” Smocza Księga dział 4 rozdział 6 strona 264
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA ROZDZIAŁ :) CZEKAM NA KOMENTARZE
Sanji i Luffy genialni <3 Lucy umie rozmawiać z dinozaurami O.o I jeszcze dinozaur zaprosił ich na kolacje xd Luffy ma pewnie nadzieję na mięsko :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Jak miło, że ktoś docenił moje pierwsze wypociny!
UsuńLucy i ten smok o matko. Przeczytałabym jeszcze next rozdział ale trzeba wstawać xd. A rozdział świetny :*
OdpowiedzUsuńDzięki za wszystkie komentarz, cieszę się, że się spodobało i mam nadzieje, że reszta również przypadnie do gustu ;)
Usuń