logo

Znajdziesz mnie

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 10 „Podwodna” wyspa


LUCY

Udało mi się obudzić dopiero po jakimś czasie. Nie wiedziałam co się stało. Wstałam i zobaczyłam, że wszyscy leżą na pokładzie nieprzytomni. Od razu się zerwałam i pobiegłam do nich. Na szczęście wszyscy byli cali. Musiałam czekać, bo dopiero po jakimś czasie zaczęli się przebudzać …
- Gdzie jesteśmy ? – zapytał Zoro
- Nie mam pojęcia … - odpowiedziałam. Zaczęłam się rozglądać i z daleka zobaczyłam wyspę – Ale tam jest wyspa….
- Gdzie? – był zdziwiony, że coś widzę w miejscu, które pokazuje
- Mam wyostrzone zmysły dzięki smoczej mocy – stwierdziłam
- O super!!! – zaczął się podniecać Luffy
- No to popłyńmy tam … - zaczęła mówić Nami, ale jej przerwałam
- To gdzie teraz wskazuje Log Pose?
- No … - popatrzyła na igiełkę i zobaczyliśmy na jej twarzy ogromne zdziwienie – To niemożliwe … pokazuje, że mamy płynąć na wprost…
- Czyli dobrze myślałam  - odparłam
- Co??? – zapytali równocześnie Usopp i Chopper
- To znaczy, że wir wciągnął nas pod ziemię, czyli popłynęliśmy w dół … - uśmiechnęłam się mrocznie. Po czym oboje schowali się za maszt przestraszeni
- To super – uśmiechnął się zadowolony Luffy – nie będę musiał już płynąć, hehe
- Tak, tak, ale jak się stąd teraz wydostaniemy … -nie dokończyłam, bo miałam dziwne wrażenie, że gdzieś widziałam tę wyspę, o tak miałam złe przeczucia
- Moja słodka Lucy-angel myśli o wszystkim, kocham cię – i zaczął iść do mnie z buziaczkiem

- Tak, więc… - cisnęłam kobieciarzem w podłogę. Zyskał ode mnie ogromnego siniaka – musimy dotrzeć na wyspę i się czegoś dowiedzieć. – reszta załogi się ze mną zgodziła.
            Dopłynęliśmy zadziwiająco szybko, ale to nie to nas zaskoczyło.
- Ta wyspa jest zarośnięta drzewami!!!! – krzyknęliśmy wszyscy równocześnie. Nic w tym niby dziwnego, ale miały one po 500 metrów wysokości i były strasznie szerokie
- Nie zdziwiłabym się gdybyśmy znaleźli tu jakieś dinozaury – odparłam
- Dobra idziemy – rozkazała Nami
- Za tobą wszędzie Nami-swan – i znowu te serduszka, to się robi denerwujące
- Przyzwyczaiłam się – powiedziała pani Nawigator
- Czy ty aby nie czytasz mi w myślach ?
- Nie, ale twoja mina mówi sama za siebie.
- To my zostajemy na statku…- zgodzili się Usopp i Chopper
- Ok., ok.
- Jestem taki głodny … - już ?
- Luffy, nawet nie zaczęliśmy iść … - jak Zoro jest zezłoszczony to jest naprawdę straszny
- Potem ci coś przygotuję . – pocieszył Sanji
            I wyruszyliśmy w głąb tajemniczego lasu. Nie musieliśmy przejść kawałka, gdy poczułam zapach pieczonego mięsa. Niestety nie tylko ja …

- MIĘSO – zapaliło się zielone światło i Luffy wystartował w stronę jedzenie
- Ej czekaj ! – pobiegł za nim Zoro
- Zgubisz się … - dołączyła do nich Robin
- Oni się na 100% zgubią – powiedziałam
- Yhmm – wszyscy kiwnęli głową. Zaczęliśmy iść w kierunku, w którym uciekli. Jacy to idioci.
- To jest … - popatrzyłyśmy na Sanjiego, jego mina była straszna. Coś się mu stało ? Może coś go ukąsiło, albo coś zobaczył ? – Najszczęśliwszy dzień w moim życiu – i zaczął się kręcić – Sam na sam z Lucy-angel i Nami-swan.
*** WYOBRAŻENIE SANJIEGO
- Ojejku pająk – krzyknęła Lucy-angel
- O nie tu jest wąż – wrzeszczy Nami-swan
- Nie bójcie się, wasz księże na białym rumaku (tu mam rumaka) uratuje was – wołam. Odrzucam pająka, zabijam węża
- Niesamowity !!! – mówi Lucy-angel
- Nasz wybawca – chwali Nami-swan. Po czym obie się tulą do mnie …
- Panie tylko spokojnie, postaram się pobyć z wami obiema, więc się nie pchajcie.
*** RZECZYWISTOŚĆ

            Sanji skulił się w kącie i ciągle powtarzał
- Tak, tak, oj nie nie, hehe – podeszłam do niego, ale ubiegła mnie Nami i walnęła go w głowę.
- A ja?  - zapytałam słodko
- Już ci go daję – po czym dosłownie mi go podała. Wzięłam zamach nogą i kopnęłam go. Przeleciał kilka metrów, powalając przy tym jedno drzewo.
- Ładnie… - powiedziała bez żadnych emocji Nami
- Dzięki… nic mu nie będzie? – zapytałam
- To potwór, zaraz się otrząśnie … - zapewniła mnie. Poszłyśmy w jego kierunku. Leżał przygnieciony gałęzią, ale jak tylko zobaczył, że idziemy, wstał.
- Nami-swan, Lucy-angel ja kocham wasz sadyzm !!!!  - krzyczał na całą wyspę
- Jeśli ktoś tu jest, to już nas usłyszał … - powiedziałam
- Na pewno…, ale to było nieuniknione z tą bandą idiotów. Chodźmy dalej.
            Nagle zobaczyłyśmy w dodali, że jedno z drzew przewaliło się. Akurat działo się to tam, gdzie miał być Luffy i reszta, oraz mięsko.
- Są tam  - powiedzieliśmy równocześnie
- Oni chyba zamierzają wykarczować las … - miałam chyba rację …
- Możliwe … Hmm? – popatrzyła w górę zdziwiona Nami, po czym jej oczy wyglądały tak jakby zobaczyły ducha

- Coś się stało ? -  zapytałam
-Patrzcie !!!- i pokazała palcem na górę. Oboje odwróciliśmy głowy i zatkało nas – Pamiętacie wulkan na tamtej wyspie? – kiwnęliśmy głową – to jego spód – znowu kiwnęliśmy – To znaczy …
- ŻE NAPRAWDĘ JESTEŚMY POD WYSPĄ !!!! – krzyknęliśmy równocześnie

„Prawdziwych przyjaciół się nie zapomina, ich cząstka pozostaje do końca w naszych sercach, jeśli nie potrafimy ich w sobie zatrzymać, to nie mamy prawa do posiadania ich. Jesteśmy wtedy pustą skorupą, która bez sensu i bez celu w życiu błąka się w poszukiwaniu szczęścia. Dlatego życie, które posiadamy jest bezcenne, a ta bezcenność przejawia się w poświęceniu, które ofiarujemy tym których kochamy ” Smocza Księga dział 9 rozdział 6 strona 784

Trzecioosobowy narrator

 W tym samym czasie …

- Panie Szermierzu, zaczekaj bo się zgubisz … - zawołała Robin
- Ja???- zapytał zdziwiony. Kobieta westchnęła.
- Chodźmy poszukać Luffyego
- Jasne, a jak go znajdę poszatkuję go jak sałatę – powiedział zaciskając pięść Zoro
- Myślałam, że sałatę szatkuje zazwyczaj pan Kucharz
- no,,, eee – nie mógł się wysłowić – Co to jest?- zapytał pokazując na kamienną ścianę. Robin podeszła do niej, zaczęła odgarniać mech i czytać wyryte napisy. Zoro cierpliwie czekał na jej odpowiedź

- Długo jeszcze ? – wytrzymał tylko minutę
- Już chwilkę … Według tych zapisków jest to Wyspa Boga Słońca
- No tak, dużo tu Słońca dociera, szczególnie, że jesteśmy pod ziemią i … - nie dokończył, bo wyrosły mu karku ręce i zatkały mu usta.
- Kiedyś znajdowała się na powierzchni, ale przez ogromną erupcję wulkanu, zapadła się. Tubylcy wierzyli w moc Boga Ognia, ale … zamazane. Nic więcej tu nie ma … Hmmm
- Co się stało? – zapytał zdziwiony Zoro
- Ktoś nie chciał by ktokolwiek dowiedział się o Bogu Ognia… Interesujące …
- Interesująco to będzie, jak znajdziemy tego idiotę !!!!
- A tak, już idziemy ...
- O NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!  - usłyszeli wrzask Luffyego. Od razu pobiegli w jego stronę. To co zobaczyli bardzo ich zszokowało. Kapitan siedział i płakał – Tu nie ma żadnego mięska … - popatrzył na nich słodkimi oczkami. Robin tylko się zaśmiała, natomiast Zoro …
- Ty mały …!!!! Ja cię zaraz pokroję !!!! – i zaczął iść na niego z mieczami.

LUCY


- Ej wszyscy !!!! – krzyknęłam
- O cześć … - powiedział Zoro
- Cześć – Luffy leżał na ziemi cały posiniaczony

- Co zrobiłeś ? – zapytałam
- Tu nie ma mięska… - i znowu się rozpłakał
- Zaraz coś znajdziemy, ale musimy wam coś powiedzieć…
- My też mamy dla was informacje – a więc Robin coś znalazła
- Widzicie, ten ciemny kształt – pokazałam palcem na „wulkan ” – jest to część wulkanu, który widzieliśmy na tamtej wyspie
- To wszystko wyjaśnia … - a jednak coś odkryli – Zoro znalazł fragment budowli. Były na nim zapisane informacje o wyspie. Kiedyś istniała na powierzchni i była to Wyspa Boga Słońca. Nie ma wiele na ten temat, ale jeszcze pojawia się informacja o Bogu Ognia.
- A, słyszałem o nim … - odezwał się Luffy
- A słyszał o nim – powiedzieliśmy równocześnie … - Słyszałeś ????
- Tak, kiedy wybuchł pożar, ludzie z miasta krzyczeli, że to kara od Boga Ognia.- niesamowite … może jednak on nie jest totalnym idiotą
- O patrzcie – pokazał na drzewo. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy motyla – Jaki ładny  … - Cofam to co pomyślałam. Tak jak reszta zaczęliśmy iść w kierunku statku, gdy nagle… - Chciałbym się na takim przejechać … - stanęliśmy i powoli się przekręcaliśmy
- Na motylu nie można jechać … - powiedziałam
- No, raczej nie … - potwierdził Sanji
- To co on tam zobaczył …? –zapytał Zoro. Powoli popatrzyliśmy jeszcze raz w kierunku drzewa …
- TYRANOZAUR!!!!!!!!! – krzyknęliśmy równocześnie – UCIEKAĆ!!!!! – złapaliśmy Luffyego za rękę i pociągnęliśmy za sobą, chociaż na początku się tylko rozciągał. Biegliśmy ile tylko mieliśmy sił w nogach, a Kapitan tylko się śmiał. Później go zabiję …

- Czyli miałaś rację … - powiedziała Nami
- I jakoś się nie cieszę z tego powodu – musiałam mieć w tedy żałosną minę
- I jeszcze ten idiota, ma z tego radochę… - Zoro też by go chętnie zabił
- On najchętniej by go przyjął jako członka załogi – zażartowałam sobie, ale chyba ktoś wziął to sobie do serca, bo nagle głowa Luffyego pojawiła się przede mną.
- To genialny pomysł .- powiedział zadowolony. Dosłownie, wszyscy zamarli … - Ej płyniesz z nami ? – zapytał dinozaura …
- Agrrr – ryknął dinozaur
- Chyba z nami nie pójdzie – powiedziałam, żeby uratować sytuację
- Czy przypadkiem to nie jest gad ??? – zapytał Zoro. Popatrzyliśmy się na niego
- Tak, a co kaktusie ? – zapytał Sanji
- Zamknij się zakręcona brewko!!! – krzyknął Zoro – Skoro to gad, to ta jaszczurka może z nim porozmawiać …
- Jeśli masz mnie na myśli śpiąca królewno, to wiedz, że już nie żyjesz!!! – biegłam pokazując zaciśnięte pięści w jego stronę
- A co ? To nie jest twoja daleka rodzina ??? – zapytał. Znowu wszyscy zamarli …
- Jakby pomyśleć, to ma trochę racji … - zaczęła mówić Nami
- Zamknijcie się!!!! Jeszcze słowo i nie żyjecie!!!! - krzyczałam
- Chociaż spróbuj, nie możemy biec w nieskończoność . – stwierdziła Robin. Niechętnie, ale odwróciłam głowę w stronę tyranozaura
- Przepraszam, ale możesz nas nie gonić … - poprosiłam ładnie. Na te słowa zatrzymał się.
- Agrr, agrr - „A witaj, nie spodziewałem się, że trafię tu na wymarłego krewniaka” chyba tylko ja to usłyszałam i na całe szczęście

- Czy ja wyglądam na wymarłą ???!!!! To ty tu jesteś uznawany za gatunek wymarły !!!! – krzyknęłam do niego
- Agrr Agrr – „Rozumiem i przepraszam za moje zachowanie. Za to zapraszam na kolację. Oczywiście twoi przyjaciele nie będą daniem głównym”
- Zaprasza nas na kolację i  mówi, że nie będziecie daniem głównym – powtórzyłam „słowa” zwierzęcia
- Powiedz ni…- zaczęli mówić
- To idziemy!!! – krzyknął Luffy
- Tylko reszta naszych towarzyszy jest na statku – powiedziałam do „krewniaka”
- Agrr, agrr – „Nic nie szkodzi, pójdziemy do nich…” uśmiechnęłam się do niego. Był nawet miły. Nagle złapał mnie, a raczej moją sukienkę, w zęby. Wszyscy się wystraszyli, ale tyranozaur tylko mnie położył na swój grzbiet – Agrr, agrr – „Będzie ci wygodniej …”
- Dzięki. – i znowu się uśmiechnęłam do niego – Pojadę na nim.

            I zaczęliśmy biec do Usoppa i Choppera…

„Ludzkie serca są kruche, dlatego najmniejsze rany mogą przynieść ogromne szkody. Najmniejsze rany zadają przyjaciele, jednak o nich się pamięta do końca. Jeśli nieprzyjaciel zrobi ci ogromną szramę, szukasz pocieszenia u przyjaciół.  ” Smocza Księga dział 4  rozdział 6 strona 264


MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA ROZDZIAŁ :) CZEKAM NA KOMENTARZE


4 komentarze:

  1. Sanji i Luffy genialni <3 Lucy umie rozmawiać z dinozaurami O.o I jeszcze dinozaur zaprosił ich na kolacje xd Luffy ma pewnie nadzieję na mięsko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Jak miło, że ktoś docenił moje pierwsze wypociny!

      Usuń
  2. Lucy i ten smok o matko. Przeczytałabym jeszcze next rozdział ale trzeba wstawać xd. A rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wszystkie komentarz, cieszę się, że się spodobało i mam nadzieje, że reszta również przypadnie do gustu ;)

      Usuń