SAGA 2
Dotarli na
statek. Byli już wszyscy. Cała załoga . Wszyscy byli gotowi na odpłynięcie …
- Witajcie
wszyscy!!!- krzyknął Luffy – A więc,… - poprawił kapelusz, wziął głęboki oddech
i… - ODPŁYWAMY SZUKAĆ ONE PIECE!!!!!
LUCY
Płynęliśmy. Sama nie wiem ile minęło czasu od
kiedy opaśliśmy miasto. Była cała nasza załoga wraz ze mną… Byłam taka
szczęśliwa, że do nich dołączyłam J
- Chodźcie, są nowe listy gończe … - zawołała Nami. Wszyscy
do niej podeszli nawet ja. Byłam ciekawa, ile jest wart każdy z nich. Jednak
jedno zdjęcie, list gończy mnie po prostu zaskoczył…
- Oooo Lucy, gratulacje!!!!- krzyknął Luffy
- Ale jak to możliwe????? – pytał zszokowany Zoro
- Wiedziałem, że moja Lucy-angel jest wspaniała – i znowu
serduszka w oczach
- Ale ja sama nie wiem …
To jest mój
list gończy, na 340000000 beli. Nie mogłam w to uwierzyć, dopiero co zaczęłam
swoją przygodę, a już uznali mnie za niebezpiecznego przestępcę.
- Może to jakaś pomyłka …- zaczęłam niepewnie mówić
- Dobra to idziemy do Kwatery Głównej Marynarki zapytać się
o co chodzi J
- powiedział uśmiechnięty Luffy. Nagle miny wszystkich spoważniały. Popatrzyłam
na nich zdziwiona.
- On żartuje??? Prawda??? – wszyscy przecząco pokiwali
głową. Nami podeszła do Luffyego i zaczęła nim mocno potrząsać
- Tylko spróbuj, a to będą ostatnie dni twojego życia!!!! –
nawet ja się przestraszyłam – Nie mam czasu na tego idiotę, muszę pilnować
kursu, a ten nowy statek jest jakiś dziwny… - wszyscy ucichli. Chciałam zacząć
mówić …
- Ja … przepraszam, że ….
- To nie twoja wina… tęsknimy za Marry, ale twoje
rozczulanie się nic nie zrobi. Spróbujmy zaprzyjaźnić się z Sunny, to nasz NOWY
STATEK – powiedział do reszty załogi, a ta się z nim zgodziła.
Płynęliśmy…
najwięcej czasu spędzałam poznając członków załogi. Dowiedziałam się wielu
ciekawych rzeczy. Jednak największym przykładem jest Zoro, nie spodziewałam
się, że to taki śpioch, a Nami
powiedziała mi, że jak się zgubimy to wolno liczyć na niego, bo ma
fatalne wyczucie kierunku.
- On jest jak śpiąca królewna … - powiedziałam na głos
- Jak mnie nazwałaś ??? – zapytał przebudzony Zoro
- ŚPIĄCA KRÓLEWNA, a co? – zapytałam. Nauczyłam się od
Vincenta, że nie wolno popuszczać
- Ty mała jaszczurko, jak śmiałaś ? – wszyscy na nas
popatrzyli zdziwieni
- Jaszczurko, ty mała żyletko, jak mogłeś tak mnie nazwać ?
- Lucy-angel jest wspaniała – i Sanji leżał z siniakiem na
głowie
- Nie próbuj ich nawet napędzać! – krzyknęła Nami
- Te „żyletki ” mogą cię nieźle pociachać, gadzie – jaka
duma, jaka pewność
- Proszę bardzo …, ale nie zapominaj, że przeszłam trening i
żaden miecz nie jest w stanie przeciąć mojej skóry, więc poleruj sobie na czym
innym te mieczyki… - pochwaliłam się
- Obiad – zawołał Sanji… Hmm kiedy on go zrobił?
- Mięsko, mięsko, mięsko … - zaczął śpiewać szczęśliwy Luffy.
Zrobiłam się strasznie głodna … - Wygląda przepysznie. – Już chciał brać w ręce
gdy dostał od Sanjego porządnego kopniaka i leżał… a raczej zwisał ze statku.
- Te dania są tylko dla pięknych pań – uśmiechnęłyśmy się do
Sanjego
- A dla nas? – zapytał zdziwiony Zoro
- Tam – po czym pokazał na marne resztki jedzenia
- Ty chyba jaja sobie robisz, zakręcona brewko – powiedział
zirytowany szermierz
- Jak mnie nazwałeś ogórku ??? – i już szedł na niego.
Zaczęli walczyć … Wszyscy siedzieliśmy i patrzyliśmy na ich. Wstałam, podeszłam
do nich i użyłam tego, czego się nauczyłam …
- JEŚLI W TEJ CHWILI NIE PRZESTANIE WASZE CIAŁA BĘDĄ
BEZWŁADNIE ZWISAĆ ZE STATKU!!!-
powiedziałam do nich moim mrocznym głosem i spojrzałam wzrokiem, który
sprawił, że od razu przestali. Siedli na kolana i zaczęli mnie przepraszać –
Jejku, przy was nie mogę normalnie zjeść … - i poszłam sobie. Siadłam z
powrotem i zaczęłam jeść obiad.
- Jak „to” zrobiłaś? – zapytała zdziwiona Nami – Jak walczą
to się nie da ich rozdzielić …
- Mój trener mnie tego nauczył i teraz ktokolwiek będzie
chciał mnie skrzywdzić pozna co to prawdziwe cierpienie …- niebo się
zachmurzyło i w oddali usłyszeli błyskawicę … wszyscy zamarli ze strachu –
Żartowałam J
- i się do nich uśmiechnęłam
- Całe szczęście – powiedzieli równocześnie
- Ej Nami gdzie teraz płyniemy ? – zapytał kapitan
- To on w ogóle interesuje się tym, co się dzieje na statku
? – byłam zdziwiona
- Czasami, jak sobie przypomni – powiedziała Robin. Nami
popatrzyła na dziwną kulę, ze strzałki magnetycznymi i spokojnym głosem
powiedziała …
- Do dołu …
- Tak do dołu … - powiedzieliśmy razem – Heeeee????????
- Ale jak? – zapytałam zdziwiona
- No tak wskazuje Log Pose, a on się nigdy nie myli…
- Log , co ? -
pierwszy raz zetknęłam się z tą nazwą
- A Log Pose, wyznacza kierunek w jakim musimy płynąć. –
wyjaśniła mi Nami
- Ja nie umiem pływać … - potwierdził Luffy
- Zaraz, zaraz nie umiesz pływać, a jesteś piratem? – nie
mogłam się powstrzymać od zapytania go…
- Hahaha – zaczęli się wszyscy śmiać
- Dobra jesteś – powiedział przez łzy Zoro
- Moja Lucy-angel jest wspaniała – i znowu te serduszka w
oczach
- Eee czemu się śmiejecie ? – Luffy naprawdę się zdziwił,
zresztą ja też.
- Pamiętaj to idiota, największy na świecie !!! – krzyknął
Usopp, po czym zaczął uderzać swoje kolano. Naprawdę dodałam im humoru.
Największy idiota na świecie, ciekawe czy głupszy od Natsu ?
- No dobra, to zatrzymamy się przy najbliższej wyspie i
spróbujemy czegoś dowiedzieć – wydała rozkaz pani Nawigator
- Niezły z ciebie kapitan … - powiedziałam, po czym się
uśmiechnęłam
- Lepszy niż Luffy … - po czym wszyscy zaczęli kiwać głową,
o dziwo Luffy to samo zrobił …
- A wiecie, już widać jakąś wyspę … - powiedział Usopp
patrzący przez … lornetkę
- Niemożliwe – krzyknęliśmy równocześnie
- No trudno, musimy tam dobić i dowiedzieć się o co chodzi –
powiedziała stanowczym głosem Nami
- I kopiemy pod ziemię!!! – wrzasną szczęśliwy Luffy
- To niemożliwe, chyba że pod spodem istnieje podziemna
wyspa – zażartowałam z kapitana
- Ty … wiesz co on może mieć trochę racji – powiedział Zoro,
a za nim wszyscy zaczęli kiwać głową - Kiedyś Log Pose wskazywał górę i
musieliśmy „płynąć” na niebiańską wyspę. – i znowu zaczęli kiwać głowami – więc
we wszystko uwierzę – i po raz kolejny główka
Niesamowite,
też chcę przeżywać takie przygody … Może wreszcie odnajdę samą siebie, swoje
moce wykorzystam by pomóc przyjaciołom i może znowu spotkam Natsu … Morze jest
szerokie, tajemnicze i niezbadane. Chociaż nie sądzę, żebym go spotkała na
statku, jego choroba lokomocyjna zawsze była straszna, więc po dobroci nie
wsiądzie na statek.
Dopływaliśmy
do wyspy. Cała załoga była dziwnie spokojna. Pewnie często cumowali na takich
wyspach, więc to nie jest dla nich nowość, ale dla mnie … to nowe
doświadczenie.
- No to Usopp, zostaje pilnować statku ! – krzyknął Luffy
- O nie ! – wystraszył się Zoro
- To niemożliwe – złapała się Nami za głowę. Sanji, Usopp,
Robin i Chopper zaniemówili.
- Ktoś nam podmienił kapitana !!! – krzyknęli równocześnie
- A może umiera,
Luffy czemu nic nam nie powiedziałeś – i Nami zaczęła nim potrząsać. Byłam
więcej niż zszokowana. W ogóle nie wiedziałem o co chodzi ?
- Czuję się dobrze … - on też był zdziwiony zachowaniem
przyjaciół
- Chopper, szybko szukaj jakiegoś lekarstwa !!!! – krzyknął
zmartwiony Usopp
- CISZA!!!!!!! – krzyknęłam i wszyscy zamilkli – O CO
CHODZI? Czy ktoś mi może powiedzieć?
- Powiem ci … to straszne … - zaczęła mówić bardzo przejęta
Nami – On … jeszcze nigdy … nie decydował o
…. Takich rzeczach… nigdy o tym nie myślał …
- Dalej nie wiem o co chodzi ? – załamałam się – minęły dwa
lata, więc może trochę się zmienił, nie przesadzajcie. Już wysyłacie go do
grobu …
- Jak tak mówi Lucy-angel to ma rację – powiedział Sanji,
który zaczął się kręcić dookoła ? Luffy nadal stał w miejscu zdziwiony sytuacją
.
- No dobra, schodzimy na ląd i próbujemy się czegoś
dowiedzieć – powiedziałam, a raczej wydałam rozkaz
- Ok., to ja spróbuję się dowiedzieć … - i znów wszyscy
zamarli – gdzie jest najbliższa restauracja ?
- To on … - wszyscy odetchnęli z ulgą – I nie umiera …
Dobiliśmy
do brzegu i o dziwo wszyscy posłuchali się Luffyego. Od razu rzuciło nam się w
oczy niewielkie miasteczko, które od strony morza wyglądało jak las niewielkich
drzew… wszystkie domy były praktycznie nowe, tak jak zresztą wszystkie budynki…
Zobaczyliśmy, że większość mieszkańców zebrała się na placu, więc tam
spróbowaliśmy się zapytać o podwodną wioskę ?
- Luffy to my… - zaczęłam mówić, ale już go obok mnie nie
było. Chwilę się zastanowiłam, zrobiłam dziwny wyraz twarzy. Nie wytrzymałam …-
CO ZA DUREŃ!!!!??? JAK MOŻNA BYĆ TAKIM IDIOTĄ????!!!! Nie dziwię się, że
zaczęliście się martwić gdy zaczął myśleć … - wypuściłam powietrze z płuc i się
uspokoiłam – To jak go teraz znaleźć ?
- Jedzenie, najgłośniejsze miejsce, rozróba … Tak tam go znajdziesz – potwierdzili
wszyscy słowa Zoro.
- No to idziemy w tamtą stronę – po czym wskazałam kierunek.
Szliśmy chwilę do wyznaczonego miejsca – No to tak … Gdzie Zoro? – zaczęłam się
za nim rozglądać. Nigdzie go nie było. Cała moja twarz stała się czerwona ze
złości.
- Ej gdzie jesteście, chyba się zgubiłem – usłyszałam
cichutki głos z oddali. (Miałam przecież genialny smoczy słuch)
- Niech ktoś mi wytłumaczy, jak można się zgubić na prostej
drodze? – zapytałam towarzyszy
- Jeszcze nie poznałaś tego ogórka – powiedział Sanji,
podnosząc ręce w geście zapytania.
- Chyba nikogo jeszcze nie poznałam … - stwierdziłam fakt –
I teraz : ZA GODZINĘ PRZYSTATKU PRZY STATKU!!!! SZUKAMY INFORMACJI!!! JAK
KTÓREGOŚ Z TYCH DURNI SPOTKACIE TO MACIE MU TO PRZEKAZAĆ!!! I ANI MINUTY
SPÓŹNIENIA BO ROZSZARPIĘ NA
STRZĘPY!!!!!!!!!!!!! – podniosłam podbródek do góry, a oczy spuściłam na dół,
moja twarz była przerażająca. Nauczyłam się tworzyć taki efekt. Wszyscy z
załogi natychmiast przede mną stanęli w rządku i się pokłonili.
- Tak jest – powiedzieli jak jeden mąż i każdy rozszedł się w różne strony …
Chciałam
znaleźć jakąś wskazówkę…
- Ej mała może się pobawimy ??? –zapytał pijany mężczyzna,
ale chciałam mu odpowiadać, więc po prostu nabijałam im po pięć siniaków i
odeszłam. Po prawie godzinnej wyprawie, nic, i jeszcze raz nic się nie
dowiedziałam. Nie dość, że mieszkańcy byli małomówni, to jeszcze miałam dziwne
wrażenie, że coś ukrywają. Jedyne co udało mi się ustalić, to to, że wyspa
nazywa się Karata. Miałam cichą nadzieję, że reszcie uda się więcej
dowiedzieć.
Trzecioosobowy narrator
W tym samym czasie
- To już
dziesiąta porcja – powiedział wysoki mężczyzna
- I on
jeszcze je ??? – zdziwiła się niska kobieta
- DOKŁADKA –
wszyscy padli na ziemię po słowach Luffyego
- Człowieku,
ile ty możesz zjeść? – zapytał się kelner
- Hmmm –
zastanawiał się – WSZYSTKO!!!- i znowu wszyscy padli na ziemię
Podczas Wielkiego Żarcia Luffyego,
reszta załogi próbowała się czegoś dowiedzieć, no oprócz Zoro, bo on próbował
znaleźć drogę, ale nic nie przyniosło skutku, więc postanowili wrócić na
statek. Jednak Luffy nie wiedział o wyznaczonym czasie … Czekała go śmierć z
rąk Lucy. Póki nie wiedział, spokojnie sobie jadł kolejne porcje… Jego czynność
przerwał, niestety, niespodziewany wybuch. Od razu przerwał jedzenie i poszedł
zobaczyć, co się stało ?
- Uciekajcie!!! Bóg się zemścił, że wpuściliśmy
obcych !!! – krzyczeli ludzie
- Co się
stało?- zapytał się Luffy. Nikt nie chciał mu odpowiedzieć, ale kiedy zaczął
się rozglądać, zobaczył, że jeden z budynków się pali. Ludzie nie mogli go
ugasić. Widział, że wychodzą z niego ludzie, więc istniała nadzieja, że wszyscy
się wydostaną.
- Tam jest
moje dziecko !!! – krzyczała kobieta, wyciągając ręce w stronę budynku.
Strasznie płakała. Luffy bez żadnego zawahania wskoczył prosto w płomienie.
Ludzie się gapili na niego ze zdziwieniem.
Jednak oni nie mieli dla niego znaczenia. Chciał jak najszybciej znaleźć
dziecko. Przedzierał się przez kolejne pokoje, ale nie mógł go znaleźć
„Pomocy”. Usłyszał ciche wołanie. Od razu pobiegł w tamtą stronę, skąd dobiegał
się głos. Niestety, jedna z belek się poluzowała i spadła prosto na
gumiaka. Poczuł niesamowity ból w
plecach i rozprzestrzeniające się gorąco. Zauważył dziewczynkę. Musiał wstać.
Wyciągnął swoje ręce i złapał nimi przygniatającą go belkę. Krzyknął z bólu,
była strasznie gorąca. Po chwili udało mu się zdjąć ją niego. Był strasznie
poparzony, jednak nie zważając na ból ruszył pomóc dziecko.
- Nie bój
się, zaraz cię stąd wydostanę – powiedział spokojnym głosem, po czym się
uśmiechnął. Wziął ją na ręce i kierował się w kierunku wyjścia. Było za późno,
już było zablokowane. Zobaczył okno, nie wahając się wyskoczył przez nie. Upadł
prosto na drogę. Ludzi zamroziło. Luffy po prostu podniósł się i podaj dziecko
matce. Nikt nic nie mówił. Słomiany Kapelusz, po prostu w milczeniu poszedł w
kierunku statku.
-
Dziękuję!!!- krzyknęła uratowana dziewczynka. Luffy odwrócił się w jej stronę,
podniósł kapelusz i uśmiechnął się.
LUCY
Na statku byli praktycznie
wszyscy. Brakowało tylko Zoro i Luffyego. Zabiję ich jak tylko przyjdą. Po
chwili z oddali zobaczyłam zieloną czuprynę.
- Cześć wszy … - nie zdążył się przywitać, bo z całej siły
uderzyłam go w głowę i zaczęłam prawić mu kazanie
- Jak mogłeś ty idioto !!!!! JESZCZE RAZ SIĘ SPÓŹNISZ, A CIĘ
ZABIJĘ!!!!! JASNE!!!!!??? – krzyknęłam – skończyłam … - powiedziałam już
spokojnym głosem
- Przepraszam … Już więcej się nie spóźnię – powiedział
siedzący na kolanach Zoro
- No ja myślę, teraz tylko tego drugiego idiotę nauczę
szacunku … - zacisnęłam mocno pięści, będąc niesamowicie zła
- No to nie będziesz musiała na to długo czekać – po czym
Usopp wskazał mi widoczny słomiany kapelusz
- Luffy, ty … - nie dokończyłam bo poczułam zapach krwi,
dymu i spalonego ciała – Chopper, Sanji szybko idźcie mu pomóc !!!! –
krzyknęłam do przyjaciół. Zdziwili się, ale po chwili zobaczyli to co ja
poczułam. Był niesamowicie ranny. Ręce i nogi miał pokryte szkłem, dłonie miał
czarne od dymu, a jego plecy czerwone, o dziwnym kształcie … Koledzy posłuchali
się mnie i od razu mu pomogli. Chopper go opatrzył, a Sanji przygotował posiłek
i wodę.
- Co się stało ? – zapytała zdziwiona i zatroskana Nami
- Wybuchł pożar i w środku zostało dziecko … - powiedział
tak spokojnym głosem – I je uratowałem – uśmiechnął się bardzo szeroko – Ale
powiem wam, że coś jest nie tak z tą wyspą. – popatrzyliśmy się na siebie
- Ja też tak uważam … - zaczęłam jako pierwsza. Wszyscy się
ze mną zgodzili – A ty czemu się zgadzasz, skoro się zgubiłeś !!!??? – zaczęłam
krzyczeć na Zoro
- Przepraszam … - powiedział znowu na kolanach
Nagle
poczuliśmy, że statek zaczął się kręcić. Zdziwiona załoga wyjrzała za burtę i
zobaczyła, że statek jest wciągany przez ogromny wir, prosto do morza ….
PRZEPRASZAM, ŻE WCZORAJ NIE DODAŁAM, ALE DZISIAJ TO ZROBIŁAM I MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA :) ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA, A I WYNIKI KONKURSU JUŻ W NIEDZIELĘ, CZYLI WIADOMO KIEDY LUCY I NATSU SIĘ SPOTKAJĄ :)
Kobieto, ile emocji !!!!
OdpowiedzUsuńLucy i te ataki agresji >.<
Biedny Zoro xd
Pozdrawiam :3
Współczuję Zoro. xD Nie chciałabym być na jego miejscu. :D Ale Lucynka się zmieniła. o: Nie, no bardzo. xDD ^^ Czekam na spotkanie Natsu i Lucy. *U*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny !
~Shina :*
Biedny Zoro :D A Lucy to nie chciałabym podpaść... :/ Ciekawe gdzie ich wciągnie ;)
OdpowiedzUsuńBrawo Luffy!!! To było takie odważne. Lucy niby jest teraz silna, ale denerwuje mnie że sie teraz bardzo rządzi, ale tak to jest ok .
OdpowiedzUsuń