Trzecioosobowy
narrator
Towarzysze podeszli do Lucy. Wszyscy byli
zszokowani.
-
Jak ty to………??????- nie znajdowali odpowiednich słów. Lucy tylko się uśmiechała
i tupała nogą o podłoże
-
Słabi byli, co nie ? – zapytał uśmiechnięty Luffy
-
Tak – powiedziała pół smoczych
-
Moja Lucy-angel jest wspaniała – wykrzykiwał Sanji, próbując przytulić Lucy
-
Przyznaję mu rację, to było niesamowite – pochwalił ją Zoro
-
I zrobiłam ścieżkę prosto do boga ognia – uśmiechnęła się słodko do przyjaciół,
a oni złapali się za głowy i zaczęli się śmiać.
-
Nie trzeba było … - usłyszeli głos za sobą ….
Odwrócili się w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyli, że w ich kierunku
idzie mężczyzna ubrany w czarną skórzaną togę. Jego włosy były koloru
czerwonego, tak samo jak oczy. Uśmiechał się do Słomianego Kapelusza, ale nie
był to miły gest. – Powinienem wam bić brawa za pokonanie mojej straży, ale
jakoś ręce mnie bolą… Nie musicie się martwić, to, że oni was nie pokonali, to
nie znaczy, że ja was nie zniszczę, phi, jesteście …
-
ZAMKNIJ SIĘ!!!!!!! – krzyknął Luffy, na co bóg cofnął się do tyłu. Ryk kapitana
poszedł na całą wyspę, co sprawiło, że nawet ptaki zaczęły wylatywać w
przestrzeń. – Zaraz … skopię ci dupę!!!!!!!
-
Żałosny prymitywny człowieku, nie masz szans z bogiem.- stwierdził czerwono
włosy mężczyzna – Mam na imię Agros. To ostatnie imię, jakie usłyszycie przed
śmiercią …
-
Lucy – wtrąciła się dziewczyna. Agros zdziwił się jej zachowaniem – I nie mamy
ostatniego imienia przed śmiercią, a teraz jak już skończyłeś groźby… –
uśmiechała się, ale po tych słowach jej kąciki ust tylko lekko się podnosiły,
twarz przechyliła się na prawą stronę, podbródek był leciutko podniesiony do
góry, a oczy spoglądały prosto na przeciwnika. Jej twarz sprawiła, że nawet bóg
jej się przestraszył. Zauważyła to i podniosła ręce i zaczęła przygotowywać się
do walki, strzykając przy tym stawami. Przez wroga przeszedł dreszcz
przerażenia. - … skopiemy ci dupę!!!!!! – załoga popatrzyła na nią. Zauważyli,
że to nie jest ta sama przerażona dziewczynka, co dwa lata temu.
-
TAK!!!!!!!!!!!!!!!! – krzyknęli wszyscy
-
Ja będę wam kibicować – powiedział Usoppa za krzaków
-
Ja mu pomogę – dołączyła do niego Nami
-
Tchórze … - podsumował Zoro
-
Wy naprawdę jesteście głupi myśląc, że mnie pokonacie – zezłościł się Bóg
Ognia.
Cała załoga uśmiechała się do
siebie, czekając już na walkę. Agros był wciekły. Jednak po chwili zaczął się
uśmiechać. Klasnął w dłonie i powiedział:
-
Kasai pōtaru (Ognisty Portal) – z jego rąk wylatywały płomienie i po chwili
oślepiły całą załogę. Po chwili światło zgasło.
-
Nikomu nic nie jest? – wszyscy popatrzyli na siebie i zobaczyli, że nikomu nic
nie jest, ale …
-
Gdzie Luffy? – zapytała się Robin
-
Nie ma go ....
-
Gorzej!!!!!!!!!!!!!!!! – krzyknął Sanji cały zrozpaczony – NIE MA LUCY-ANGEL !!!!!!!
Nie wybaczę mu!!! – załoga musiała zasłonić oczy, ponieważ Sanji stał cały w
ogniu.
-
Ej to ten Bóg go podpalił, czy jest to ogień złości ? – zapytał się obojętny
Usopp
-
Podejrzewam, że jest zły za to, że zabrał Lucy – odpowiedziała także obojętna
Nami
-
Zabiję drania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – dalej krzyczał, ale przestali go słuchać
-
Mam pomysł – zapaliło się światełko u Usoppa – Ej Sanji ! – napalony Sanji
odwrócił się w stronę strzelca – Wiesz, co może ją zabrał by uczynić ją swoją
żoną – na chwilę ogień zgasł
-
CO???????!!!!!!!!!!!!!?????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – i zapłoną najgorętszym
ogniem jakim widział świat
-
O jejku, on ma większą moc ognia od tego Boga … - stwierdziła Robin i wszyscy
pokiwali głową
-
ZABIJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – i pobiegł w stronę domu Boga Ognia
-
Lepiej za nim chodźmy – powiedział Zoro, ale kiedy tylko zaczął iść Nami
pociągnęła go za ucho i się zatrzymał – Co?
-
Idziesz razem z nami !!!!!!!!!!!!!!!!!!
- krzyknęła pani nawigator
-
Przecież się nie zgubie – stwierdził szermierz
-
Ty nawet na prostej drodze się zgubisz !!!!! Idziemy – i pociągnęła go za sobą
W TYM CZASIE ….
-
Gdzie my jesteśmy ? – zapytała się Lucy
-
Gdzie ten Agregator ????? – szukał Luffy
-
Chyba Agros ?
-
Podobnie … - i znowu zaczął się rozglądać – Czy tobie też jest gorąco ?
-
Jak zapytałeś to … - zastanowiła się chwilkę – Masz rację … Zaraz … - jej oczy
zmieniły się na smocze. Luffy bardzo się zdziwił…
-
Ładne …. – powiedział
-
Dzięki – i zaczęła się rozglądać, ale nie zauważyła niczego szczególnego.
-
Witam !!! – usłyszeli głos, ale w pomieszczeniu nie było niczego szczególnego.
– Jesteście w mojej specjalnej komorze, wewnątrz wulkanu …
-
Niesamowite !!!!! – krzyknął Luffy
-
Czy ty rozumiesz powagę sytuacji ?????!!!!!! – wrzasnęła na niego Lucy
-
Idioci … Za kilka minut moi słudzy będą wykopywać broń, więc …. – zaśmiał się –
niedługo wulkan wybuchnie i zostaniecie spaleni żywcem, a nie wydostaniecie
się, bo to także was spotka jak wyjdziecie – i jeszcze głośniej się śmiał. Niedługo potem głos ucichł.
-
To co ? Wychodzimy ? – zapytał Luffy
-
Jasne – odpowiedziała Lucy.
-
Ja nic raczej nie zrobię …Ale ty …
-
Możesz sobie odpocząć – podeszła do jednej ze ścian i patrzyła i słuchała.
Chodziła dookoła niej i w pewnym momencie się zatrzymała – Tutaj ! Szybko złap
się mnie – posłuchał się jej i okręcił się rękoma wokół niej – W jakiś sposób
jest to nieznośne … - Ale nie przejmowała się tym bardzo. Skupiła się na
ścianie. Zgięła nogi w kolanach, lewą
rękę wzięła do tyłu, a prawą do przodu. Obie ręce miała zgięte w łokciach.
Nadgarstek obu rąk był wygięty w kąt 90 stopni. Zamachnęła się i uderzyła w znalezione miejsce. Cała ściana
się rozwaliła. Szybko zareagowała i zgięła szybko nogi i wysoko podskoczyła.
Kiedy wyszła poza pomieszczenie, ujrzała, że znajdują się nad magmą. Poczuła,
że Luffy zaczyna jej się topić. Przecież był z gumy. Szybko odbiła się od najbliższej skały.
-
Nieźle skaczesz – stwierdził Luffy
-
Cicho siedź – powiedziała do niego. I zaczęła się odbijać od każdej ściany, aż
znalazła otwór … nie taki mały. Złapała się za jego krawędź i wspięła na
podłoże. Kiedy weszła na nie, kilkanaście par oczu popatrzyło na nią.
Zatrzymała się na chwilę. Oczy podchodziły do niej … Były to dzieci …
-
Pomocy !!! – rzuciły się wszystkie na Lucy. Złapała je.
-
Co się stało?! Wracać do roboty!!!! -
usłyszeli głos
-
Pomogę wam, ale musicie chwilkę poczekać i przypilnować jego, za chwilkę
wracam, tylko powiedzcie mi ilu jest strażników ? – zwróciła się Lucy do dzieci
-
Dwóch ! – krzyknęły równocześnie. Lucy poszła w ich stronę. Pierwszego zdjęła
od razu uderzając go w głowę, drugi rzucił się na nią z bronią, ale ta okręciła
się obok niej i uderzyła przeciwnika w szyję. Wzięła ich i „przywiązała”
prętem, który na nich zgięła. Kiedy skończyła poszła do dzieci i Luffyego.
-
Już koniec. Teraz możemy … - nie dokończyła, bo małe szkraby rzuciły się na
nią. Płakały i tuliły się do niej. Kapitan już był w stanie chodzić i
przyglądał się tej sytuacji, uśmiechając się do niej. Odwzajemniła uśmiech. – A
teraz uciekamy !!!! – powiedziała i wszystkie dzieci za nią poszły. Prowadziła
je przez ogromny korytarz. Po chwili ujrzeli światło i wyszli na zewnątrz.
Maluszki zatrzymały się. Lucy popatrzyła na nie, a potem dołączył do niej
gumiak. Gromadka patrzyła na wyspę. Na ich twarzy powoli pojawiał się uśmiech.
Po policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia. Dziewczyna patrzyła na nie ze
słodkim uśmieszkiem na twarzy. Była szczęśliwa, że jedną rzecz w życiu dobrze
zrobiła…
-
A teraz powiedzcie mi, gdzie jest ten Bóg Ognia? – zapytała dzieci. Jedno z
nich, najstarsze podeszło do przodu.
-
Jest w swojej altanie – i pokazało palcem kierunek – Ale co zamierzacie zrobić
…?
-
SKOPAĆ MU DUPĘ!!!!! – krzyknęli równocześnie Lucy i Luffy . Dzieci zamilkły,
popatrzyły na nich z wielkim zdziwieniem, a oni się do nich uśmiechali. Maluchy
nie wytrzymały i znowu zaczęły płakać
-
Tylko wródźcie !!! – krzyczały, ale oni się odwrócili. Po chwili zobaczyły, że
unoszą pięści do góry. Lucy już nie miała na sobie rękawiczki. Ukazały się dwa
X, znak rozpoznawczy Słomianego Kapelusza… - Bohaterowie … - szepnęło jedno z
nich.
Gdy zniknęli z oczu dzieci, Lucy
nałożyła rękawiczkę, a Luffy poprawił swój kapelusz.
-
Teraz musimy go pokonać – zaczął mówić kapitan
-
Aye, kapitanie ! – i zasalutowała.
Szli przez jakiś czas, jednak nie
musieli długo szukać Agrosa. Łatwo było dojrzeć ogromną altanę znajdującą się
zaraz na szczycie wzniesienia. Właśnie popijał sobie herbatkę.
-
Koniec zabawy, boziuniu…- powiedziała Lucy. Odwrócił się w ich stronę i spadł z
krzesła.
-
Wy … nie
… powinniście … żyć … - mówił drżącym głosem.
-
A teraz się szykuj, Groszku – podrwił sobie z niego Luffy. – Gomu Gomu no
Bazuka !!!!! – I z całą siłą uderzył przeciwnika, ale ten nie przesunął się
nawet o centymetr. Zaczął się śmiać …
-
Chyba wiecie co to jest magi ? – zapytał śmiejąc się z piratów
-
Wiemy, ale mam to daleko gdzieś, bo nie przyda to ci się !!!! – krzyknęła Lucy,
po czym mrocznie się uśmiechnęła.
Rozpoczęła się walka. Lucy rzuciła
się na przeciwnika. Luffy chwilę stał w miejscu, ale potem się otrząsł i ruszył
za nią. Na początku Lucy kopnęła przeciwnika, ale jej noga przeszła przez
niego. Luffy w tym czasie wyrzucił swoją nogę do góry i będąc na wysokości
kilkunastu metrów, pociągnął ją z powrotem. Kopnął nią prosto w przeciwnika,
altana rozkruszyła się na dziesiątki kawałków, jego noga potarła do ziemi
kamienie poszły do góry, powodując, że całe miejsce się zakurzyło. Kiedy pył
opadł, zobaczyli, że przeciwnik nadal stoi. Śmiał się z nich. Po chwili
ujrzeli, że z jego ręki wydobywa się ogień. Rzucił go prosto na nich. Lucy
szybko zareagowała i osłoniła kapitana. Agros zaczął się jeszcze głośniej
śmiać, ale kiedy dym rozprowadził się, ujrzał, że nic im nie jest.
-
Luffy, czy to przypadkiem nie było żałosne? – zapytała nienaruszona Lucy
-
Tak, Lucy – odpowiedział jej Luffy
-
Jak … wy to zrobiliście?????? – pytał zdziwiony Bóg
-
Jesteś żałosny – powiedziała mu Lucy. Jej twarz była straszna. Obojętna mina,
oczy wrzucone w jego stronę, lekko przechylone do dołu. – Ty używasz magi, a my
mamy swoje zdolności, więc nie oczekuj, że po takim słabiutkim ciosie
przegramy…
-
Ale jak ??????
-
Jestem w połowie smokiem, więc moją tarczę jest w stanie pokonać tylko Dragon
Slayer.
-
A zjadłem Szatański Owoc Gomu Gomu. – podszedł do Lucy. Z jego ciała wydobywała
się para, przeciwnik patrzył na nich z niesamowitym zdziwieniem. – Secondo
Gear.
-
Myślicie, że się przestraszę? Wasze śmieszne techniki nie robią na mnie
wrażenie…
-
Mogą i być śmieszne, ale zaraz skopiemy ci nieźle dupę, więc się przygotuj … -
powiedziała Lucy
-
Inshō-tekina moeru yōna jigoku (Uderzenie ognistego diabła) – skrzyżował ręce i
stworzył ognisty krąg z którego wyleciał strumień ognia. Leciał prosto na Lucy
i Luffyego. Dziewczyna zakryła się smoczymi łuskami, a chłopak zniknął.
Przeciwnik zaczął rozglądać się dookoła, ale nie mógł go znaleźć.
-
Nie trać przeciwnika z oczu – usłyszał głos obok siebie, nagle poczuł ogromny
ból w brzuchu. Zaraz przemienił swoje ciało w ogień i dalsza siła ciosu
przeszła przez żywioł, nie wyrządzając mu żadnych szkód. Popatrzył na osobę,
która go zaatakowała. Była nią Lucy. Nie
spodziewał się, że dziewczyna może być taka niebezpieczne. Znowu stracił czujność. Zaraz obok niego
znalazł się Luffy i uderzył go w głowę. Pomimo, że był zamieniony w żywioł, to
poczuł część ciosu.
-
„Czym są ci ludzie” – pomyślał. – „Trudno muszę użyć silniejszych ciosów” Ten
no honō no yōna hikari (Ogniste Światło Niebios)! – nagle nad nim pojawił się
słup ognia, który po chwili wystrzelił, roznosząc ogień po całej okolicy – To
już ich załatwiło. – Nagle poczuł silne uderzenie w brzuch i w nogi. –
„Niemożliwe…” – Z powrotem zamienił się w żywioł, ale to nie wystarczyło. Czuł
okropny ból w trafionych częściach
ciała. Ogień już opadł i zobaczył, że stoją przed nim przeciwnicy SMOK I PIRAT
-
Jak to możliwe? – zapytał
-
Już ci mówiliśmy … - zaczął Luffy
-
… nie doceniłeś nas. – dokończyła Lucy
-
„Czy oni czytają sobie w myślach? Idealna synchronizacja…” – myślał – Ale to
nie wystarczy by mnie pokonać …
-
Wiemy – powiedzieli równocześnie
-
Hageshī akuma no uta (Ognista Pieśń Diabła) ! – ziemia zaczęła się trząść. Luffy
i Lucy nie wiedzieli co się dzieje. Nie wiedzieli, gdzie mają uciekać. Po
chwili dziewczyna się uśmiechnęła
-
No to użyję tego … - jej uśmiech stał się diabelski. Czekała na atak. Luffy
uśmiechnął się do niej. Ufał jej…
Niebo zmieniło się na kolor
czerwony. Atak przeciwnika miał mieć daleki zasięg i zmieść piratów z tej
ziemi. Rozpoczął się atak. Promienie ognia leciały na Luffyego i Lucy. Gdy były
blisko nich wybuchły, dzięki czemu powstał ogromny pożar, który trawił wszystko
co napotkał.
-
To już koniec … - powiedział Agros
-
Nawet smaczny … - usłyszał za sobą głos i szczęka opadła mu do samej ziemi, tak
samo jak Luffyemu. Lucy jadła ogień i po chwili po potężnym ataku nic nie
pozostało
-
CO??????!!!!!!!!!!!?????????!!!!!!!!!?!?!!?!??!?!?!?!?!?!?!?!?! – powiedzieli
równocześnie Luffy i Agros. Byli tak zgodni w tym momencie, że nawet gałki
oczne wyskakiwały im z oczodołów.
-
Mówiłam, jestem smokiem… i mogę jeść każdy żywioł – uśmiechnęła się do nich
słodko
-
Niesamowite, niesamowite, niesamowite !!!!!!! – Luffy tak bardzo się podniecił,
że w oczach zaczęły pojawiać się gwiazdki. – Dobrze, że cię przyjąłem do
załogi. Kolejny potwór do naszej kolekcji – podniósł kciuk do góry i mrugnął
okiem.
-
Ja też się cieszę, że do was dołączyłam.
-
A teraz … - Luffy I Lucy równocześnie
się odwrócili w stronę boga – Kiedy wiem, że jesteś taka silna, mogę pozwolić
ci zostać moją żoną …- Lucy skamieniała, dosłownie
-
Eeee … - zaczęła mówić – Luffy możesz go dla mnie zabić.
-
Przyjmujesz moją propozycję? – zapytał się Agros w ogóle nie słuchając Lucy.
Nagle dookoła Lucy pojawił się ogień, oczy stały się czerwone, a włosy zaczęły
się unosić. Luffy szybko się od niej odsunął.
-
PO MOIM TRUPIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęła i rzuciła się na boga ognia i
zadała mu najstraszniejszy i najokrutniejszy cios jaki istniał na ziemi i w kosmosie. Nawet Luffy domyślił się co
zamierza zrobić i zaczął współczuć przeciwnikowi, bo ten nie rozumiał co ona
zamierza… Lucy zamachnęła się nogą i kopnęła go pomiędzy nogami. Mężczyzna
wrzasnął na całą wyspę. Opadł na kolana, a potem leżał na podłodze. Słychać
było jego jęczenie.
-
Wydajesz ładny sopran … - zadrwiła Lucy – Następnym razem jak dasz taką
propozycje kobiecie, zastanowisz się 100 razy!!!!
W tym czasie …
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Cała załoga zaczęła się rozglądać
wokoło.
-
Co to było????????? – zapytał się Zoro
-
Dinozaur ? – Nami była przerażona
-
Niemożliwe to człowiek, na pewno kobieta, bo rozpoznaje sopran – stwierdziła
Robin
-
Ale potwór z tego boga, żeby tak torturować kobietę … - powiedział Usopp
-
Najgorszy …. – dopowiedział Chopper
I dalej Lucy i Luffy
-
Jesteś straszna – stwierdził Luffy
-
No i dobrze – poprawiła włosy. Agros dalej leżał na ziemi … Zwijał się z bólu.
-
Nie pokonacie mnie … - zaczął powoli wstawać
-
To naprawdę bóg!!!!! – krzyknął Luffy – Żeby po takim ciosie się podnieść, niesamowite
-
Przyznaję ci racje …
-
Ten atak … nie zjesz go bo zrani cię, nie unikniesz go … nie … Kasai heirō (Ognista
Aureola) ! – Luffy i Lucy zasłonili oczy, bo bardzo jasne światło oślepiło ich.
Lucy jednak szybko zareagowała i zasłoniła Luffyego. Potężny atak zmiótł z
ziemi całą altanę i drzewa znajdujące się w promieniu 30 metrów . - Haa Auuu Nie żyjecie …. – przeliczył się –
Co?????????!!!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
Zobaczył jak Lucy wstaje i nic jej
nie jest. Luffy patrzył na nią, osłoniła go, gdyby nie ona już by nie żył …
-
Dziękuję – powiedział
-
Czy nie po to są przyjaciele, by sobie pomagać? – zapytała go, uśmiechając się.
Oddał jej uśmiech.
-
Co??? Faiāmisairu (Ogniste pociski)! – z jego palców wystrzeliły pociski
pokryte ogniem, Lucy i Luffy uśmiechnęli się i uniknęli każdego ataku.
Przeciwnik był wściekły zaczął się
szykować do kolejnego ataku, ale …
-
Lany poniedziałek … - poczuł jak po całym jego ciele spływa woda. Lucy w
krótkiej chwili nabrała wody do wiadra (nie wiadomo skąd je miała) i wylała
zawartość na Agrosa.
-
Co? – jego szczęka odpadła do ziemi. I znowu stracił czujność.
Lucy podskoczyła do góry, bardzo
wysoko, zaraz obok niej pojawił się Luffy. Uśmiechnęli się do siebie. Pomyśleli
o tym samym…
-
Tai Tan no eikyō (Uderzenie tytana)!
-
Gomu Gomu no Jet Whip
Uderzyli
przeciwnika tak mocno, że powstał krater głębokości 50 metrów . Przeciwnik nie
mógł się ruszyć, praktycznie wszystkie kości zostały połamane, większość
wystawała ponad skórę, a on dławił się krwią, nie mogąc jej wypluć.
-
BÓG OGNIA ZOSTAŁ POKONANY ! – usłyszeli komunikat nadany na całą wyspę
Zamek Mrocznego
Księcia
-
Panie, panie – w stronę tronu biegł niski człowiek – Bóg Ognia został pokonany
…
-
Ale słabeusz … - powiedział siedzący na tronie człowiek
-
Co teraz …?
-
Jak to co ? Mam jeszcze wielu bogów i bożków … Nikt mnie nie pokona, a
słabeusze powinni być likwidowani… Hahahahaha
Gdzieś przy domu boga
ognia
-
Udało się im !!! – krzyknęli radośnie Nami, Zoro, Usoppa, Robin i Chopper
-
Jakie szczęście, jakie szczęście … moja Lucy-angel bezpieczna – płakał ze
szczęścia Sanji.
-
Czyli jednak nasz smoczyca rozwinęła skrzydła – powiedział Zoro
-
Najwidoczniej – potwierdziła Robin
-
Oni są wspaniali … - Nami była taka szczęśliwa
-
Niesamowici !!!! – Usopp i Chopper mieli gwiazdki w oczach
W dawnej altanie
-
Pokonaliśmy go … - stwierdziła Lucy
-
Nie … - zaprzeczył Luffy, dziewczyna przestraszyła się – SKOPALIŚMY MU
DUPE!!!!!!!!!! – Lucy zaczęła się śmiać była taka szczęśliwa.
LUCY
Byłam taka szczęśliwa. Pokonałam swojego pierwszego
przeciwnika. Nareszcie stałam się silna… nie jestem słaba
- Lucy, jesteś niesamowita
!!!!!!!
- Ty też Luffy
- I mam pomysł jak się stąd
wydostać … - w jego oczach pojawiły się gwiazdki. Wiedziałam, że to nie będzie
mądry pomysł. – A wiec …. – i powiedział mi cały plan. Głupio zrobiłam, ale się
zgodziłam. Poszłam po resztę, a Luffy zaczął iść w stronę statku.
- Lucy-angel jesteś cała –
rzucił się na nią Sanji, ale uniknęła miłosnego ataku.
- Musicie szybko iść do
szczeliny w wulkanie … - zaczęłam mówić
- Ale … ??? – zapytali równocześnie
- Żadnych, ale mamy pomysł
jak się stąd wydostać …
- Ok. – i wszyscy poszli w
stronę wulkanu, o dziwo nawet Zoro. Szybko pobiegłam w stronę statku. Chciałam
dogonić Luffyego. Kiedy już dotarłam na miejsce, zobaczyłam, że Luffy żegna już
się z mieszkańcami. Kłaniali się i dziękowali mu. Zauważyłam też złotą górę na
statku.
- Ooo Lucy, szybko weź to
zanieś pod pokład … - uśmiechnął się do mnie. Posłuchałam się jego.
- Agrr, Agrr – usłyszałam ryk
„Ja tu zostaję, ale miło było cię poznać kuzynko…”, tyranozaur odchodził.
Pomachałam mu i podziękowałam za pomoc, ale musiałam się śpieszyć.
- Gotowe – powiedziałam
Luffyemu.
- Ok., to bierzemy - chwyciłam statek z jednej strony, a z
drugiej Luffy. Pobiegliśmy w stronę przyjaciół. Szybko dotarliśmy na miejsce,
bo mieliśmy zrobiony ładny tor do biegu dzięki walkom.
- Co to?????!?!?!?! –
zdziwiła się załoga. Postawiliśmy statek na ziemi.
- Szybko właźcie i zobaczcie,
co dostałem od tubylców, za uratowanie dzieci … - Nami najszybciej znalazła się
pod podkładem, a potem dołączyła reszta … - Teraz – szepnął do mnie Luffy.
Chwyciliśmy statek i zaczęliśmy biec korytarzem. Jeszcze raz pomachaliśmy
dzieciom i po chwili znikliśmy w ciemności wulkanu. Zaczęło się robić bardzo
gorąco, ale dało się przeżyć. O dziwo załoga była zajęta oglądaniem skarbu,
więc nie przejmowała się tym co robiliśmy. Dotarliśmy.
- A teraz wejdź na statek i
okryj go lodem – powiedział do mnie Luffy. Zrobiłam to co mówił. Cały statek,
aż się lśnił od przezroczystych kryształków. Na nieszczęście nie patrzyłam co w
tym czasie robi Luffy …
- Co wy …??? – Zoro nie
dokończył zdania … Bum, bum, bum
- No to jedziemy – krzyknął
Luffy, po czym zsunął statek z krawędzi
- Nie taki był plan !!!!!!!!
– krzyczałam
- Kłamałem … - uśmiechnął się
- NIECH KAŻDY SIĘ CZEGOŚ
CHWYCI !!!!!!!! – krzyknęłam
- A co? – zapytali się
wszyscy równocześnie, ale po chwili już tylko wrzeszczeli. Ogromna ilość lawy i
pary wodnej wystrzeliła nas wysoko w górę. Po kilku sekundach zaczęliśmy
dostrzegać niebo. Uśmiechnęliśmy się …
- I widzicie było dobrze –
Luffy szeroko się uśmiechał
- ALE ZAPOMNIAŁEŚ O
SPADANIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! -
krzyknęliśmy równocześnie
- Co ?
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAa
Wszyscy ludzie mieszkający na wyspie gapili się na nas w
osłupieniu. Spadaliśmy … i nagle uderzyliśmy w taflę wody .
- Uratowani !!! –
krzyknęliśmy szczęśliwi… Na lądzie ktoś stał … jakaś grupa ludzi, naprzewko
nich kolejna grupa. Ich szczęki sięgały do ziemi… W jednej grupie stał
mężczyzna, o różowych włosach i szaliku w kształcie łusek ….
DO MIKU-CHAN
o nie nie kochaniutka nie przeczytałaś dokładnie ankiety chodziło w niej o to, że jak według was skończy się Fairy Tail, a nie mój blog....
końcówka najlepsza *.* proszę, dodaj szybciej następny rozdział, bo nie wytrzymam, proszę :D może jutro, co? ;) szczerze, to przez chwilę wyobraziłam sobie Lucy, jako żonę Argosa ^^ onegai, dodaj jutro next rozdział :*
OdpowiedzUsuńNieznana
Proszę się nie śpieszyć, bo tak jak kiedyś napisałam ... spotkają się w sadze 4 !!!!!!
OdpowiedzUsuńa która teraz jest saga?
UsuńNARESZCIE NATSSUUUUUUUUUUUUU!
OdpowiedzUsuńHmm...do chyba że tak :D
OdpowiedzUsuń>.<
A kij z tym !!
xd
...Teraz tylko czekać do sagi 4
Gihihihih :D
skoczyłam drugą sagę w piątek 3 się zaczyna i czwarta się zacznie ....w czwartek lub sobotę w przyszłym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeeeeeej <3
UsuńNARESZCIE !!!
Natsu i Lucy, Natsu i Lucy :D
Poprawiłaś mi humor :D
to czekam :D
UsuńSuper. Super. I jeszcze raz Super
OdpowiedzUsuńMa-cha
Rozwaliłaś mnie tą propozycją ślubu xD W końcu Natsu i Lucy się spotkają <3
OdpowiedzUsuńNatsu <33 Nareszcie mega był ten rozdział te walki, ta propozycja ,to wszystko o matko xd. Gratuluję należą Ci sie brawa xd
OdpowiedzUsuń