logo

Znajdziesz mnie

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 4 - Spotkamy się za dwa lata w wyznaczonym miejscu


LUCY
Stał tak blisko nas. Zoro zaczął wyjmować swoje miecze, a Sanji sprawdzać, czy buty się dobrze trzymają na nogach. Na Luffyego nie mieliśmy co liczyć, ale widać było, że chłopcy chcieli dać mu chwile spokoju.

- Jestem Marin, Złotoręki. Teraz kiedy tu jesteście, zostaniecie zlikwidowani. – powiedział mężczyzna
- I co chcesz zostać piratem ? – zapytał się Zoro, spoglądając na mnie. Chwilę się zastanowiłam, ale wiedziałam co odpowiem
- Nie mogę nim zostać … - zaczęłam mówić – bo już nim jestem – i pokazał znak, który zrobić mi Usopp. Wszyscy uśmiechnęli się w moją stronę.
- No to musimy się trochę pobawić z kapitanem – powiedział zadowolony Sanji
- „Chcesz być silniejsza. Spełnić swoje marzenie” – i znowu ten głos –„Pomogę ci, tylko musisz mi zaufać. Mogę cię wyszkolić. Masz jeszcze szansę Smocza Księżniczko ”- Smocza … Księżniczka. Dawno mnie nikt tak nie nazywał. Do kogo należał ten głos? Czego ode mnie chciał ? Dlaczego wszystko, tak się szybko działo. Jeden dzień, a tak potrafi zmienić się świat, życie. Biegnąc łatwą drogą, możemy natrafić na przeszkody, których się niespodziewany. Trudna droga daje nam możliwość poznania samych siebie, dania szansy, zobaczenia błędów i odkrycia sensu życia. Rzeczywistość nie jest łatwa. Musimy ją zrozumieć, ale jak możemy to zrobić widzą takie cierpienie. Czy on zasłużył na to? Czy ktokolwiek na świecie zasłużył na to by patrzeć na śmierć bliskiej osoby? Nie wiem czy to mniej boli, czy bardziej niż utrata wszystkich ukochanych jednego dnia. Straciłam wszystkich, a najgorsze było to, że wiedziałam, że gdzieś tam są …
            Sanji i Zoro walczyli. Nami i Robin były zaskoczone. Nie wiedziałam dlaczego …, ale nie chciałam pytać. Wszyscy byli spokojni. Nawet Luffy, patrzył jak śmierć zabrała mu brata. Co on teraz zrobi? Czy ktoś mu przyjdzie na pomoc? Chciałam podejść i go przytulić, bo rozumiałam jego ból, ale … wiedziałam, że chce być teraz sam. Sanji, Zoro i .. Luffy walczyli. Tylko kapitanowi sprawiało to największy ból.

            Spoglądałam jednak także na walczących z przeciwnikiem. Ledwo mogłam dostrzec ich ruchy, byli wspaniali. Sanji posługiwał się tylko nogami, ale zadawał silne ciosy wrogowi. Widać było, że reaguje na jego kopniaki. Niestety często udało mu się ich uniknąć, co sprawiało, że Sanji trafiał w ziemię i robił mały krater. Zoro natomiast walczył swoim słynnym sposobem, z trzeba mieczami. Jego katany przecinały drzewa i skały. Przeciwnika udało się trafić, niestety tylko raz. Był dobry, czyli jednak w marynarce tytuł kapitana, nie jest nadawany byle komu. Jednak wierzyła w moich nowych przyjaciół
- „I bardzo dobrze, a może chcesz być tak silna, jak oni, a może nawet lepsza” – i znowu ten głos. Bałam się … Nie wydawało mi się, że chce zrobić mi coś złego, ale to nie było normalne słyszeć czyjś głos.
            Nie, nie, nie … nie zajmuj się teraz tym. Najważniejsi są twoi przyjaciele. Zrobiłam krok do przodu, by mu pomóc, jakoś go wesprzeć. Nie chciałam by stracił wiarę, … tak jak ja, ale ty Luffy dałeś mi siłę, wy wszyscy daliście mi siłę, by iść dalej. Teraz czas bym się na coś przydała. Zaczęłam iść… już się nie bałam …
            Błysk… wielki błysk oślepił nas wszystkich. Nic nie wiedziałam … Zasłoniłam ręką oczy. Dalej nic nie pamiętam, chyba straciłam przytomność…
- Witaj J - powiedział białowłosy mężczyzna, uśmiechając się do mnie
Trzecio osobowy tajemniczy obserwator
            Nagły błysk, sprawił, że nawet ciemne niebo stanęło w blasku. Nikt nie wiedział co się dzieje. Większość uczestników zdarzenia po prostu zamknęło oczy, jednak nie Luffy. Nie wiedział, może nawet nie chciał wiedzieć co wokoło jego się stało, czy jego przyjaciele nadal żyją, czy może zginęli. Dopiero obudził się gdy dostał w twarz potężny cios. Na początku lekko zdezorientowany, zaczął wstawać i ogarniać całą sytuację. Zobaczył, że nie ma jego przyjaciół, nikogo nie ma. Tylko ciała i parę osób, które leżały na ziemi.
- Ty głupcze – powiedział siwy mężczyzna – Widzisz co się stało?
- Nie, nie widzę … - zaczął mówić Luffy chwytając się za głowę  i znowu zaczynając płakać. – Ja nie wierzę, on nie żyje… jak on nie żyje, to po co ja… MAM ZOSTAĆ KRÓLEM PIRATÓW, PO CO MAM SZUKAĆ ONE PIECE!!! NO PO CO??? – krzyczał i płakał osamotniony, młody człowiek, któremu odebrano brata.

- Ogarnij się głupcze!!! – krzyknął tajemniczy mężczyzna – PO CO???? Ty głupku, tu przed chwilą byli twoi przyjaciele!!! To gdzie teraz są? Co się z nimi stało??? Patrz uważnie.
            Luffy posłuchał się, nie przestawiając jednak płakać. Szukał przyjaciół, jednak nikogo nie widział. Nagle ujrzał leżącą kobietę o blond włosach. Zerwał się co sił w nogach i pobiegł do niej.
- Ej, Lucy… słyszysz mnie??? – zaczął pytać – Lucy, Lucy … co się stało? Powiedz mi ??? Gdzie reszta??? No odpowiedz???!!!

- Jest nieprzytomna, ale żyje … Nie martw się  o nią.
- Ale … - zaczął mówić – ja przepraszam. To moja wina!!! Co  tu się dzieję???!!! Mam już dosyć… Ja dzisiaj …czy ja dzisiaj stracę wszystkich?
- Zaraz dotrze do mnie pewna informacja…
- ?
-  Według mnie, twoi przyjaciele zostali rozrzuceni po różnych miejscach na Grand Line. Powinni żyć…
- Tak się cieszę, ale … będę musiał ich przeprosić… Nie dotrą na All Blue, nie stworzą mapy świata, nie odnajdą prawdziwej historii …
            Nagle poczuł jak ktoś go złapał za szyję i z całą siłą przycisną do budynku marynarki, tak, że został on zniszczony w połowie.
- TY GŁUPKU!!! ACE NIE PO TO ZGINĄŁ, ŻEBYŚ REZYGNOWAŁ Z MARZEŃ, Z PRZYJACIÓŁ!!!! DAŁ CI SZANSĘ BYŚ MÓGŁ ŻYĆ ZA WAS OBU!!! NIKT NIE PRZYWRÓCI MU ŻYCIA, ALE MOŻESZ MU POKAZAĆ, ŻE JEGO ŚMIERĆ NIE PÓJDZIE NA MARNE, ŻE ODNAJDZIESZ ONE PIECE I BĘDZIESZ KRÓLEM PIRATÓW.
            Łzy spadały po policzku … przyroda też płakała, bo zaczął padać deszcz. Łzy wymieszały się z krwią i deszczem. Ból, jaki odczuwał Luffy był nie do opisania. Cierpiał …  Ubrania Luffyego po chwili całkowicie przemokły, ale w jednej z chmur pojawiło się światło. Zaczęło się rozjaśniać i po chwili całkowicie przestało padać. Wstało Słońce, pomimo, że była już północ. Światło przedarło się przez mrok. Dzień zwyciężył nad nocą. Luffy podnosił się, powoli… Nie było widać jego oczu, ale mężczyzna czuł, że odzyskuje nadzieję. Po chwili pokazał swoją twarz i krzyknął, tak jak najgłośniej tylko potrafił :
- JA ZOSTANĘ KRÓLEM PIRATÓW!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! SŁYSZYSZ ACE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Dobra decyzja młody człowieku, a ja ci w tym pomogę – powiedział i pokazał na siebie starszy mężczyzna.
- Tak, wiem co zrobić …
-Tylko ile …
- Zobaczysz – powiedział uśmiechnięty Luffy – Tylko teraz muszę pomóc Lucy.

            Zaczął iść w jej kierunku. Leżała tak spokojnie na ziemi, ale widać było, że jest wyczerpana. Chciał ją wziąć na ręce, ale …
- Już nic nie musisz – nagle pojawił się blondwłosy mężczyzna, który wyglądał bardziej na arystokratę, niż uczestnika walk
- Co to znaczy??? To mój towarzysz i …
- Podjąłeś tą decyzję! A ona potrzebuje pomocy. Ma moc, którą musi poskromić, kiedy skończy będzie najsilniejszym członkiem twojej załogi, pomoże ci znaleźć One Piece, bo ona też pragnie go znaleźć. Pomagając jej pomożesz sobie !!!
            Luffy spojrzał na nią, wyglądała jakby spała… „Może on ma rację, te łuski… to może jej moc… a i tak chcę to zrobić, więc mogę już teraz … ”
- Do zobaczenia. Będziemy czekać J - uśmiechnął się do niej, po czym oddał ją w ręce mężczyzny.
- Tylko dobrze ją wyszkól Vincent – powiedział siwy mężczyzna
- A ty jego Rayleigh
            Po tych słowach, rozeszli się w dwie różne strony. Luffy musiał jeszcze zostać, miał zadanie do wykonania, miał … wiadomość dla przyjaciół. Wierzył, że żyją, bo przecież to Słomiany Kapelusz, a nie głupia załoga piracka. Na początku poszedł z **** do jego statku. Tam lekarz opatrzył jego rany. Nikt nic nie mówił … nastała cisza. Luffy bez wydania jakiegokolwiek dźwięku poszedł spać. Nikt nie wie czy naprawdę zasnął, ale cisza … oddawała hołd tym co zginęli.
„ Po każdego przychodzi śmierć, dlatego nauczcie się kochać ludzi, bo kiedy odejdą, nauka będzie niepotrzebna, myśl o przyjaciołach, bo dopiero ich brak, mówi ci, że jesteś samotny, żyj póki możesz, śmierć przeszkodzi ci w realizacji planów, żyj dla innych, żyj tak by kiedy przed nimi staniesz, powiedzieć pełen dumy : ŻYŁEM” – *1Smocza Księga dział 5 rozdział 6 strona 235
            Następnego dnia, gdy tylko nastał świt, Luffy wstał, poszedł na pokład statku. Wszyscy na niego już czekali. Byli dumni, bo podjął decyzję. Rayleigh podał mu bukiet kwiatów, ten schował je za swoją kamizelkę. Zszedł z pokładu na ląd. Szedł powolnym, dostojnym krokiem. Niedługo potem znalazł się przy Kwaterze Głównej Marynarki. Wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem. Dziennikarze zbierali się wokół niego szukając sensacji:
- To Monkey D Luffy,…
- Tak to on…
- Co on tu robi?
- Nie  wiem, ale będzie sensacja … - szeptali


            Luffy podbiegł do dzwonu stojącego na placu egzekucyjnym i zaczął bić. Wszyscy zamarli. Nie wiedzieli, co mają zrobić. Dziennikarze po chwili się ocucili i zaczęli robić zdjęcia. 16 razy … tyle razy kapitan Słomianego Kapelusza uderzył w dzwon. Kiedy skończył podszedł do wielkiej dziury, która powstała na wskutek walk. Wyjął bukiet kwiatów i wrzucił go tam. Potem zdjął swój ukochany kapelusz, przycisnął go do piersi, pochylił głowę i zamknął oczy. Dziennikarze pstrykali zdjęcia, marynarze biegli z mieczami na niego, a on tylko tam stał, oddając hołd tym co zamarli.




„Świat potrzebuje zbawienia, nie od Boga, ale od ludzi. Ludzie nie potrzebują szczęścia, a zrozumienia, bo zrozumienie da szczęście. Ile żyć ludzkich mogłoby być obok nas, gdyby człowiek zrozumiał człowieka, a nie dla własnego szczęścia, pozbawić jego kogoś innego…Czy bycie innym tyle kosztuje? Czy pragnienie wolności ma cenę w ilości przelanej krwi?” – Smocza Księga dział 5 rozdział 7 strona 342
***
            W odległych, różnych zakątkach Grand Line …
- Rozumiem Luffy …-  Chopper
- Głupek – Zoro
- Idioto, rozumiem – Sanji
- A więc o to chodzi- Nami
- Będę czekać – Usopp
- Aye kapitanie – Robin
- Tak,Luffy… – Lucy
-  ZA DWA LATA W WYZNACZONYM MIEJSCU – powiedziała razem załoga, pomimo odległości jakie ich dzieliły
LUCY

- Luffy, obiecuję stać się silniejsza, dać ci powód, żebyś mógł mieć mnie w swojej załodze. – powiedziałam. Po czym uklękłam i pokłoniłam się Vincentowi – Proszę, trenuj mnie…
- Tak jest Smocza Księżniczko J - powiedział uśmiechnięty

2 godziny później
- Zaczniemy od wyjaśnień, a potem od razu zaczynamy. – zaczął mówić Vincent
- Tak – potwierdziłam
- Mój trening nie będzie najłatwiejszy, ani najwygodniejszy. Będzie cię bolało, będziesz senna i …
- Tak jak inni, już zdecydowałam. Jestem pewna siebie !!!! – powiedziałam stanowczo
- Dobrze … A teraz mnie słuchasz i nie przerywasz!!!
            Nic nie odpowiedziałam… wiedziałam, że chce mnie przetestować, co do posłuszności.
- Bardzo dobrze, widać, że nadajesz się na stratega. No dobrze, zacznijmy. Jestem Vincent, ale nie do końca… Byłem kiedyś Królem Smoków, ale Acnologia mnie pokonał, podczas Smoczego Festiwalu i niestety teraz muszę żyć w tej nędznej ludzkiej powłoce. Wiem i ty zapewne też, że jesteś w połowie smokiem i w połowie człowiekiem. Masz moc, niezbyt wielką, ale po moim treningu będziesz silna… o tak na pewno. Nauczę cię rzeczy, które sam zdobyłem w ciągu całego mojego życia. Każdego dnia trening i trening. – przełknęłam ślinę, bałam się – Musisz pamiętać, że jesteś jedną z trzech smoków, które pozostały na ziemi. Jesteś wyjątkowa, masz wady i zalety, ale twoje wady jako człowieka zostały uzupełnione przez zalety smoka, a wady smoka wypełnione … - tutaj ściszył głos – zaletami człowieka, aż ciężko przyznać, że mają jakieś zalety… No dobrze, tak, więc będę cię szkolił. Całe dwa na lata. Na tej wyspie. Nikogo tu nie ma, więc jesteś skazana tylko na moje towarzystwo. Jeszcze raz zapytam jesteś gotowa?
- Tak – powiedziałam stanowczo.
- Pierwszy trening :Szybkość. Bieg na 100 km
- ??? – popatrzyłam na niego pytająco
- Razem, masz na to tydzień.
Tydzień później
            Nogi bolą, ale mam ciężarki, więc nic dziwnego, ale jestem szybka… jak smok. Nawet nie wiedziałam, że mogę być taka szybka. 99 km, 100 km
-Koniec – podskoczyłam szczęśliwa
- Drugi trening: Siła. Podnoszenie ciężarów o wadze 100 ton. Dwa tygodnie.
- Tak !!! –Wiedziałam, że mi się uda.

2 tygodnie dalej
            Podniosłam, udało mi się, rozwalam taką ogromną skałę i mogę ją podnieść.
- Trzeci trening: Obrona. Całkowita obrona przed atakami. Miesiąc
- Tak
- Tylko pamiętaj ataki Dragon Slayera mogą na ciebie podziałać
- Wiem …
Miesiąc później
- Ręka – zamieniłam rękę w łuski- Prawa noga – udało się- brzuch – dobrze – Udało ci się J
- Czwarty trening : Atak. Wykorzystanie siły i obrony. Trzy miesiące
- hmm
Trzy miesiące do przodu
            Udało mi się uderzam go, mogę go zranić, unikam jego ataków. Udało mi się
- Piąty trening : Żywioły. Umiejętność władania żywiołami. 5 miesięcy
- Coraz więcej…
I  pięć miesięcy minęło
            Elektryczność, ogień, woda, ziemia, powietrze. Może to niewiele, ale ja to umiem.
- Szósty trening : Złodziejstwo, intryga. Oszukiwanie przeciwnika, wykorzystywanie atutów, aktorstwo, brak impulsów na piękno ludzkie. Mam nadzieję, że dwa tygodnie.
Tak dwa tygodnie wystarczyły
            Mistrzyni oszustwa i intrygi. Dobra jestem:)
- Masz do tego talent. Siódmy trening : Zmiana ciężkości ciała i smocze zmysły . Zmiana organów, części ciała w smocze. Dwa miesiące.
Dwa miesiące bye bye
            Jejku, ale teraz mogę jeść i pić. I mogę ważyć 55 kg i 100 kg, ja nie chcę L
- Żarłok
- haha zabawne, dawaj kolejny trening. Wytrzymam
- Wiem. Ósmy trening : Wytrzymałość. 1000 km w dwa dni
            Tak, szczęka mi opadła, ale musiałam to zrobić…
Dwa dni biegu, bez przerwy ….
- I zrzuciłaś te dodatkowe kilogramy
- Zamknij się – warknęłam
- Dziewiąty trening: Wykorzystanie broni. Umiejętność korzystania z broni, ale nie tylko …najważniejsze by z jednej mogłabyś korzystać…
- ???
- Sześć miesięcy
I tak minęło sześć miesięcy
- Dziesiąty i ostatni trening : wykorzystanie wszystkiego w walce i w życiu. Pozostały czas. I już koniec.
- Nie będę za tobą płakać…
- Wiem …
Minęły całe dwa lata
            Potrafiłam walczyć, potrafiłam patrzeć, słyszeć, czuć… Tak jak inni, wiele się nauczyłam, jestem teraz silna …
Trzecioosobowy narrator
            


Była ubrana na biało w buty sięgające do połowy ud, krótkie spodenki, bluzkę z luźnymi paskami sięgającymi do podłogi, na ramieniu miała opaskę, a jej włosy sięgały do bioder. Szła z gracją i dostojnością. Zobaczyła statek, a obok niego ludzi. Przyspieszyła kroku.
- Uciekać!!!- krzyczał mężczyzna z tyłu
- Ale zabawa !!! – powiedział drugi
- To według ciebie jest  zabawa ??? – krzyknął trzeci
- Zoro, Luffy, Sanji – powiedziała szczęśliwa dziewczyna
- Lucy !!!- krzyknęli równocześnie. Dziewczyna zaczęła razem z nimi biec. Goniła ich cała marynarka, która była w mieście. Biegli, ale z uśmiechem na twarzy. Ze statku już im machali Usopp, Chopper, Nami i Robin. Przed statkiem nagle stanął wysoki mężczyzna. Lucy przyspieszyła i zaciskając pięść uderzyła. Mężczyzna na początku się śmiał, ale kiedy został wbity w ziemię, jego uśmiech miał ubytki w zębach.
- Niesamowite !!!!!- krzyczał szczęśliwy Luffy
- Nieźle – powiedział Zoro
- Wspaniale moja Lucy-angel – pochwalił Sanji z serduszkami w oczach – Panienki, panienki, cudowne Nami-swan, Robin-chwan, Lucy-angel jesteście coraz piękniejsze. Zaraz was …
- Zaraz to musimy dostać się na statek …!!!! – krzyknęła Lucy
- Tak Lucy-angel i zaraz ci coś pysznego przyguję
- Tylko teraz musisz uważać, bo mam smoczy apetyt- powiedziała dotykając brzuch
- I ja też. Mięsko, mięsko !!!!- krzyczał szczęśliwy Luffy
- Zgadzam się !!!- potwierdziła blondynka
            Dotarli na statek. Byli już wszyscy. Cała załoga . Wszyscy byli gotowi na odpłynięcie …

- Witajcie wszyscy!!!- krzyknął Luffy – A więc,… - poprawił kapelusz, wziął głęboki oddech i… - ODPŁYWAMY SZUKAĆ ONE PIECE!!!!!


* Smocza Księga – zestaw ksiąg spisanych przez wędrownego mędrca, który mieszkał ze smokami 10 lat. Zawierają informacje o smokach i ich mądrościach. Jedna z nich zaginęła i nie wiadomo co zawierała, ale był to ostatni dział …

***
Przepraszam za spóźnienie, ale mam nadzieję, że nadrobiłam tym rozdziałem. Zapraszam do komentowania... A i zdjęcie to ma być wyobrażenie Lucy, ale nie znalazłam dokładnie obrazu, który odwzorowywałby strój Lucy :( 

4 komentarze:

  1. Rozdział super jak zawsze . Było kilka błędów ale jebać to . JEAH LUCY SMOK! LUCY SILNA!! WSZYSTKO EKSTRA!! GADAM JAK PIESEŁ!! ALE CO TAM ! ZAŁOGA SILNA ! MARINE SŁABE !BIEDNY AGE ! UPADŁ NA ZIEMIE ! TO TAKIE SMUTNY ! URONIŁAM ŁZE! BIEDNY LUFFY! WSZYSTKO PRZEŻYWA DOSTAŁAM TRAUMY !
    Luffy: Ja też, ja też : WSZYSCY SMUTNI WOAH! TRUDNO ŻYĆ WOAH! A LUCY TAKA SILNA !
    Po przemianie s powrotem w ludzi twierdzimy : KOCHAMY TWÓJ BLOG ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne, tak mnie wciąga że nie widze żadnych blędów

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny pomysł z tą Smoczą Księgą, chyba jeszcze z czymś takim się nie spotkałam :) LUCY JEST SILNA!!! Tak na to czekałam!!! Teraz to ona ich będzie ratować, a nie oni ją : ) Fajny miała trening :D No to teraz zabieram się za wspomnienia Natsu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu Lucy jest silna , teraz będzie sie dopiero działo. Powinnam czytać lekturę, ale jak mam do wyboru lektura a twój blog to chyba proste co wybiorę xd. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń