OPOWIADANIE
EDOLUCY
Taka moja uwaga, że
piszę w trzeciej osobie J A i
zawiera okrutne opisy, więc nie dajesz rady czytać, nie rób tego,
nieodpowiednie fragmenty zaznaczę czerwoną kreską J Czyli początek i koniec
brutalnych fragmentów.
Wydaje się, że gorzej już być nie
może jak urodzić się w biednej rodzinie, w której codziennością była walka o
przetrwanie, kradzież chleba czy płacz spowodowany wyjściem matki do „wujków”.
A jednak, myśląc, że przeżyło się już najgorsze okazuje się, że następny dzień
może przynieść jeszcze więcej cierpienia, bólu i smutku. 07.07.X777 był dniem
dla Lucy Heartfilii gorszym niż najgłębsze czeluści piekła i najdziksze zakątki
Edolasu. W jednej chwili cały świat zamienił się w jedno wielkie zbiegowisko
mroku i ciemności, rzez które nie mogły przejść żadne promienie słoneczne.
Przerażeni ludzie uciekali w nicość, nie wiedzieli co mają robić. Najbogatsi
ukryli się w specjalnych wykopach, a biednych pozostawiono samych sobie. Każdy
z tych brudnych, obdartych, wychudzonych ludzi biegł w poszukiwaniu ratunku,
zostawiając wszystko za sobą … dobytek, żywność i dzieci, które zostawiono na
pastwę losu. Lucy Heartfilia była sama… Zrozpaczona schowała się w ruinach
jakiegoś starego budynku, ale nawet to nie dało jej schronienia. Szukali ich …
tych, którzy mają moc by ich wykorzystać, do planów, które miał Czarny Mag.
- Tutaj wyczuwam
ogromną magiczną moc ! – krzyknął jeden z rycerzy odzianych w czarne jak mrok
zbroje, w zakrytych twarzach i mieczach ogromnych wielkości. Podchodzili do
Lucy, która z coraz większego przerażenia zaczęła płakać. Kiedy zauważyła, że
są już blisko niej, nie widziała nawet kropli nadziei. Jeden z nich nagle
chwycił ją za rękę i pociągną za sobą. Puścił ją dopiero, a raczej rzucił, gdy
dotarli do ogromnego skupiska dzieci. Niektórzy byli w wieku Lucy, inni młodsi,
ale byli też tam starsi. Wszyscy stali przerażeni, z oczu można było wyczytać
wszystkie emocje jakie targały każdą osobą.
- Wchodźcie do środka
! – zarządził jakiś mężczyzna, jednak nie żołnierz. Gdyż nawet jego ubiór
sugerował, że należy on do arystokracji, a nie do jakiś niższych sfer, ale
nawet nie będąc jednych z tych morderców budził strach w każdej napotkanej
osobie. Każde dziecko posłusznie skierowało się do wagonów, które miały ich
zawieść w niewiadome. Nikt im nie powiedział gdzie, po co, dlaczego, czy wrócą
… ale pytanie do kogo mają wrócić? Wszystkie nosiły zniszczone ubrania, ich
delikatne rączki mogły się rozsypać przy jednym, niebezpiecznym ruchu, gdyż
wyglądały na tak suche i kruche. Wszystkie należały do tych najniższych sfer.
Dlatego nikt za nimi nie będzie tęsknić … nikt nie będzie ich szukał … nikt nie
będzie się o nie upominał.
_Podróż była w okropnych warunkach. Do
pomieszczeń, gdzie powinno się znajdować po 10 osób, najczęściej pchano po 20-30
osób. Jako jedzenie dostawały nędzny bochenek chleba, który miał im starczyć na
cały dzień drogi. W dzień były upały, a nocy mrozy. Zmiana klimatu dotkliwie
dała się odczuć. Nie było toalety, tylko nędzne zardzewiałe wiadro, którego
nawet się nie dało opróżnić, było to jedynie możliwie przy postoju, który był
raz dziennie. Dzieci, te młodsze i słabsze umierały powoli … w bolesnych
agoniach szukały śmierci, której nie potrafiły znaleźć. Ich ciała były po
prostu wyrzucane do rzek, jezior, czy po prostu zostawiane w lesie. Starsze
dziewczynki miały coraz mniej nadziei, że dotrą do miejsca docelowego. Każdego
dnia była zabierana jedna i nie wracała, jednak dzieci, które były najbliżej
kabin rycerzy i arystokracji słyszały przeraźliwy krzyk dziewczyn, ich prośby
by przestali i jęk, wykrzyki radości osób, które bawiły się dziewczynkami,
które powinny się jeszcze bawić lalkami, a nie być traktowane jak …
prostytutki. Lucy miała szczęście … była za młoda, więc jej nie chcieli, miała
dużą moc, więc dostała więcej chleba, była w wagonie, w którym było tylko
pięcioro dzieci … bo reszta umarła. Jednak dziewczyna pomimo tych „udogodnień”,
nigdy z nich nie korzystała. Zawsze oddała 3\4 swojej porcji tym, którzy
najbardziej potrzebowali posiłku. W tej niewielkiej grupie osób, były aż dwie
takie. Jedna z nich sześcioletnie Anabelle, której nie dawano dużych szans, że
przeżyje najbliższy tydzień. Drugim dzieckiem był bezimienny chłopak, który
cierpiał na nieznaną chorobę, wszyscy sądzili, że jego dni skończą się w ciągu najbliższych
dwóch godzin. Pozostała trójka była starsza od Lucy, dziewczyna lat 15. Wszyscy
ją nazywali po prostu Kiki, nie chciała się przyznać, jak naprawdę się nazwa,
więc po prostu tak na nią wołali. Drugą osobą był mężczyzna imieniem Loki, miał
wtedy ok. 17 lat, a trzecią osobą była dziewczynka –Luise, która niedawno skończyła swoje dwunaste urodziny… _
- Czy ja umrę ? –
zapytał się bezimienny chłopiec, który kończył swoją agonię … któremu zostały
minuty życia, a może nawet mniej.
- W moim sercu zawsze
będziesz żywy ! – próbowała pocieszyć go Lucy, ale co mogła zrobić … jedyną
rzeczą, którą w tamtej chwili potrafiła zrobić, to podnieść tak lekkiego
chłopczyka, przytulić goi szepnąć do ucha – Kocham cię …
- Ja też cię kocham
siostrzyczko. Dziękuję, że … - płakał… i płakał … i płakał… - że chociaż raz w
całym moim życiu mogłem usłyszeć te słowa !!!!!!!! – krzyknął. Jednak chwilę
potem zaczął się dusić, kaszleć, tchu mu zaczęło brakować, a oczy robiły się
coraz bardziej szkliste, a usta coraz bardziej sine. Powoli konał w ramionach
dziewczynki, którą dopiero co poznał. Kiki po prostu odwróciła się, ale reszta
patrzyła się i płakała. Zanim chłopak oddał ostatni oddech usłyszał :
- Kochamy cię
braciszku – powiedzieli wszyscy równocześnie. Skonał, ale z delikatnych
uśmieszkiem na twarzy.
- A więc skończyły
się jego cierpienia … -Lucy była smutna, ale wiedziała, że właśnie skończyły
się jego wszystkie bóle, cierpienia, że będzie mógł odpocząć w spokoju.
Dziewczyna wzięła i wyrwała kilka włosów z jego głowy i przywiązała do palca. –
„Obiecuję, że dowiozę cię tam, gdzie jest najpiękniejszy wschód słońca” –
obiecała sobie dziewczyna, przypominając ich pierwszą rozmowę i piękne zdaje
dziecka …
„Czyż
najpiękniejszą rzeczą na świecie, nie jest po prostu zobaczyć tak zwyczajną
rzecz, jak na przykład wschodzące Słońce? ”
_Jego ciało leżało obok nich przez najbliższe pięć
godzin, dopiero przy postoje zabrali je i wyrzucili do lasu. W tym samym też
czasie zwrócili się do Kiki
- Teraz ty … hehe,
mam nadzieję, że jesteś dziewicą – podszedł do niej i odgarną jej włosy – lubię
takie… - szarpnął ją za rękę i na oczach Lucy, Lokiego i Anabelle wziął ją …
brutalnie, okrutnie, bez żadnych zahamowań. Teraz dopiero wszyscy zrozumieli
dlaczego się nie odzywała … po prostu wiedziała. Kiedy skończył, chwycił ją i
pociągnął do kolegów. To ostatnie spojrzenie utkwiło w pamięci Lucy bardzo
dokładnie … te łzy, te oczy i ten uśmiech, którego jeszcze wtedy nie rozumiała…
_
Obecne fragmenty dedykuję Polakom
zsyłanych na Syberię
Nie byłam, nie widziałam, ale
słyszałam, należy pamiętać, nawet kiedy inni nie pamiętają
Kilka godzin później Lucy zrozumiała co znaczył ten
uśmiech… Dojechaliśmy. Ale gdzie? Wszystkie dzieci zaczęły się rozglądać, by
ocenić miejsce do którego je przywieziono, ale jedyną rzeczą jaką zobaczyły
były ogromne, żelazne wrota, prowadzące do nieznanego miejsca. Lucy jednak nie
interesowała się miejscem, a ilością osób, którym udało się dotrzeć do
wyznaczonego celu. Wsiadając można było naliczyć prawie pół tysiąca dzieci, a
obecnie, nawet najgłupsza osoba zdołałaby policzyć… z każdego wagonu wysiadały
po dwie, trzy osoby, kiedy wsiadało po 20-30, ostatnie były natomiast puste.
- RUSZAĆ SIĘ! –
nakazał arystokrata, prowadząc wszystkich wgłęb tunelu, który znajdował się
zaraz za bramą. Szli przez niego kilka minut i zaraz dotarli do miejsca, które
wyglądało jak stanowisko do kontroli biletów.. Dzieciom nakazano ustawić się w
jednym rzędzie przed nim i podchodzić pojedynczo. Pierwsza dziewczynka, została
przebadana i wpuszczona dalej, jednak druga prawie kobieta, kiedy na nią tylko
spojrzeli, kazali ustawić się po ścianą, plecami do nich. Padł strzał, martwe
zwłoki powleczono gdzieś w głąb, najprawdopodobniej je spalono, albo po prostu
wrzucono do ścieków. I tak było z kolejnymi … Lucy przeszła „badania”
pozytywnie, ale nie wiedziała czy ma się cieszyć się z tego powodu, gdyż ci
martwi przynajmniej zakończyli swój marny i okrutny żywot, a ona nadal musiała
kroczyć ścieżką niepewności i tajemnicy.
„Zastanawiając
się nad istotą życia, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tajemnica dnia
jutrzejszego jest najpiękniejszą rzeczą na świecie, gdyż nie wiemy co nas może
czekać, możemy mieć jedynie… nadzieję.”
Wszystko się zakończyło praktycznie
tak szybko jak zaczęło. Rozglądając się tym razem, okazało się, że zostało
tylko dziesięcioro dzieci. Prowadzone były jak krowy na ubój, z wyrytymi
pieczęciami niewolnictwa, zakute w łańcuchy i nie mające żadnych nadziei. Lucy
także nie pominięto, szarpnięto jej rękę i wypalono gorącym żeliwem znamię,
które będzie musiała nosić do końca życia NUMER 6583. Dalsza egzystencja nie
miała żadnego sensu. Umieszczona sama w klitce, bez okien, z postawionym w
kącie drewnianym łóżkiem i jakimś wiadrem… Każdy dzień był wspomnieniem
ogromnych cierpień i tortur jakimi była poddawana dziewczyna. Oprawcy chcieli
mocy, chcieli siły, zapomnieli, że krzywdzą, zabijają i niszczą.
Poranne
zastrzyki, pigułka na śniadanie, próby wytrzymałości na rozgrzanych do
czerwoności kamieniach, czy metalowych drutach…, południowe ćwiczenia, znowu
zastrzyki, walki między rówieśnikami, kolacja w postaci kawałka chleba,
ćwiczenia, ćwiczenia i ćwiczenia i trzygodzinny sen. Tak wyglądał cały dzień,
przez całe trzy lata, nieustannie … do pewnego momentu, który zmienił całe jej
życie.
15 lipca
X780 – Lucy mając wtedy już szesnaście lat, była głównodowodzącą oddziałów
Czarnego Maga. Podczas eksperymentów jej moc przerosła najśmielsze oczekiwania.
Pan potworów i morderców dał jej szansę, którą wykorzystała. A co miała robić ?
Zostać kolejną zabawką w rękach rycerzy i magnatów? Teraz budząc strach i
respekt nikt nie warzył się jej podskoczyć, nikt nawet nie śmiał jej tknął.
Znana jako Ognisty Smok, była szanowana przez wszystkich. Dlatego tego dnia…
Dzień
był taki jak zawsze, dla Lucy nie było żadnej różnicy pomiędzy tym, a
poprzednim. Jednak patrząc na drogę prowadzącą prosto do twierdzy (obecnie
znajdowała się w Twierdzy De’laru, gdzie siedzibę miał Czarny Mag), zobaczyła,
że w ich stronę zbliża się grupka ludzi.
- MACIE NATYCHMIAST
ODDAĆ WENDY!!!!!!!!!!! – krzyknął chłopak o różowych włosach. Lucy zaczęła
dokładnie mu się przyglądać. Nie słuchała nawet co krzyczy, chciała tylko
przejechać wzrokiem od dołu do góry. Gdy jednak kilkoro ludzi, którzy z nim
byli rozwaliło główną bramę, dziewczyna musiała zareagować. Pobiegła szybko do
głównej Sali, gdzie czekali przygotowani do walki magowie.
- CO TU ROBICIE?! –
krzyknęła
- O Pani, oni chcą
zabrać tą niebieskowłosą, którą zabraliśmy dzisiaj z rana – wyjaśnił jej jeden
z żołnierzy
- Macie ją natychmiast
oddać ! – wrzasnął z żarem w oczach różowowłosy chłopak
- Jak masz na imię ?
– zapytała Lucy
- Nie wiesz, że
należy samemu się pierwsze przedstawić ?!
- pomimo tego, że na nią krzyczał w kilku momentach mogło się dziwnie
wydawać, że słowa nie chcą mu przejść przez gardło.
- Jestem Lucy
Heartfilia, Głównodowodzący oddziału Czarnego Maga – odpowiedziała dziewczyna
- Cholerny Czarny
Mag, nie może mieć jakiegoś normalnego imienia ?! Phi … mam na imię Natsu
Dragneel, następca królestwa Fairy Tail, Ognisty Feniks.
- Hahaha – zaczęła
się cicho śmiać Lucy
- Co cię tak bawi ?
- Nic, ale jakoś, cię
polubiłam … Może zawrzyjmy umowę ? Pokonaj mnie, to zwrócę ci dziewczynkę,
przegrasz … zostajesz z nami … - propozycja była niecodzienna, nietypowa, ale
jaką inną decyzję mógł podjąć chłopak…
- Zgadzam się, ale
jak mam ci wierzyć, że zwrócisz ją ?!
- Nie możesz mi
wierzyć, ale to jedyny sposób na odzyskanie jej. Bo jakoś nie wierzę, że uda
wam się przedrzeć przez trzynaście warstw twierdzy, pokonać około 5000
strażników z czego 100, to wykwalifikowani magowie i rycerze, którzy wręcz są
specjalistami w … zabijaniu. A nawet, gdyby wam się to udało, to jaką cenę
musielibyście zapłacić …
- Nie rób tego Natsu
! – krzyknęła Lisanna ?
- Muszę to zrobić … -
odpowiedział spokojnie.
- Ty debilu jeśli
zginiesz to ci nie wybaczymy ! – wrzasnęła Mirajene
- Natsu, proszę sprowadź
Wendy z powrotem! – krzyknęli wszyscy równocześnie, widząc, że chłopaka w tej
chwili nic nie zatrzyma.
- Pani mamy ich
zabić? – szepnął jeden ze strażników do ucha Lucy
- Zamknij się gnido !
– zawarczała na niego – Zachowałam jeszcze resztki honoru, więc jak przegram do
macie ich wypuścić z dziewczynką, bo jak nie to wierzcie mi piekło nie zna
tortur jakie na was spadną!!! – wszyscy odsunęli się do tyłu wystraszeni
krzykiem kobiety.
- To jak walczymy ? –
zapytał się Natsu wkładając ręce do kieszeni.
- Widzę, że kultura u
ciebie jest na poziomie przedszkolaka …
- Może i tak, ale
kultura jaką posiadam pozwala mi na zezwolenie tobie rozpoczęcia pojedynku…
Lu-cy…
- Phi.- prychnęła –
Ty mnie chyba nie doceniasz?!
- Nie mam zamiaru
przegrasz z tworem tego potwora, który …
- ZAMKNIJ
SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – wrzasnęła rozsyłając po całej sali ogromną ilość
energii, powodując utracenie równowagi u słabszych ludzi. – CO TY MOŻESZ O MNIE
WIEDZIEĆ?!
- Wiem tyle, że
jesteś mordercą, takim samym jak oni …
- Ty świnio ! –
rzuciła się na niego wyjmując z pochwy swój miecz – Tytan Blood. Zamachnęła się
i trafiła prosto w szyję chłopaka. Krew trysnęła po całej powierzchni.
Niektórzy zaczęli krzyczeć, a inni bić brawa.- Jeśli to tyle co miałeś zamiar
mi pokazać, to wiec, że właśnie zaprzepaściłeś dwa życia… - powiedziała
spokojnym głosem odkładając zakrwawiony miecz na miejsce.
- Zabawne … -
usłyszała za sobą, odwróciła się nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała. Natsu
wstawał, płomienie płynęły po jego ciele gojąc każdą ranę. – Zabawne … -
powtórzył. Lucy zaczęła się cofać … po raz pierwszy w całym swoim nędznym życiu
poczuła taki strach. – Właśnie chciałem powiedzieć to samo. Po co tracić dwa
życia, jeśli można je zatrzymać. Lucy … - odwrócił się w jej stronę, patrząc
posępnym wzrokiem – Obiecuję, że ciebie też uratuję.
- Kim … czym ty
jesteś ?! – zapytała nie rozumiejąc na początku tego co chciał jej przekazać
Natsu. – Ale, co ?! Ty durniu, mnie nie trzeba ratować!
- Cztery siniaki na
nogach, dwie rany na brzuchu, ledwo zrośnięta kość łokciowa, liczne blizny …
mam dalej wymieniać ? – skrzyżował ręce na piersi cały czas patrząc prosto w
oczy dziewczyny. Nic nie mówiła … Nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Zwycięstwo, Natsu
ma w małym paluszku … - powiedziała dumnie Lisanna ?
- Nie bądź taka pewna
… - skarciła ją Mirajene – Patrz.
- Hahahahahaa-
zaczęła się śmiać … złowrogo śmiać. Przerażenie jakie wywołała, sięgnęło teraz
zenitu. – BAKA! No i co z tego, że mam takie małe ranki, to nic w porównaniu z
tym, co było trzy czy dwa lata temu !
Jeśli sądzisz, że tym sposobem unikniesz ze mną walki to się grubo
myślisz! – szybkim ruchem znalazła się obok Natsu i zamachnęła się nogą by
uderzyć go prosto w głowę. Zatrzymał cios jedną ręką.
- Jesteś silna, ale
tylko fizycznie. Prawdziwa siła pochodzi z wolności, miłości, przyjaźni,
poczucia własnej wartości i byciu tym kim się chcę, a nie niewolnikiem. –
powiedział jej i zaraz zadał jej cios prosto w brzuch, nie udało jej się go
zablokować i poleciała prosto na kolumnę, rozwalając ją.
- Myślisz, że
wszystko o mnie wiesz?! Myślisz, że przyjęłam te łańcuchy niewolnictwa z własnej woli?! – wstała i
pobiegła do niego, zadając cios w bark. Nie robiło to mu wielkiej różnicy,
chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Co jest ?! Nie możesz
walczyć, jesteś słaba?!
- JA NIE JESTEM
SŁABA! – krzyknęła wyrywając się z uścisku. Podskoczyła do góry, podniosła
miecz i wykonując nim krąg w powietrzu rzekła : - Pierwsza pieśń ognia –
Armagedon ! – ogromna kula ognia poleciała w stronę Natsu, uderzając prosto w
miejsce w którym stał. Uśmiechnięta Lucy myślała, że trafiła. Dopiero gdy
zobaczyła jego twarz przy swojej, zrozumiała, że nic mu nie zrobiła. – Czemu?
- Bo chcę ci pomóc…
Wiesz, że ogień nic mi nie zrobi … Jam jest Feniks.- wiedziała kim on jest
bardzo dokładnie. Chciała walczyć, ale zarazem coś jej nie pozwalało…
- ZAMKNJ SIĘ ! Walcz
ze mną na poważnie !
- Jak chcesz … - odpowiedział. Ciosy spadały z
nieba, jak nieznane gromy. Każdy z nich walczył, tak mocno jak tylko potrafił.
Lucy odzyskała pewność, a Natsu coraz bardziej zaczął ją tracić. Nie spodziewał
się, że ona może być tak silna. Waliła pięściami, nogami, tak mocno jak tylko
potrafiła. Niektóre ciosy udało mu się zatrzymać, ale inne były po prostu za
szybko. Tak szybko, że nie miał czasu
nawet się zregenerować. Zaczął ciężko
oddychać, jednak zauważył, że dziewczyna też nie jest w pełni sił. Udawała
silną, ale to była tylko gra. Trzynaście ognistych zaklęć użytych na niej,
musiało zrobić swoje. Natsu chciał wykorzystać sytuacje i szybko do niej
podbiegł zadając ognisty cios w brzuch. Niespodziewająca się ataku dziewczyna
wypluta z ust krew, brodą zawiesiła się na barku Natsu i powiedziała:
- Cholera przegrałam
…
- Pójdź z nami. –
zaproponował jej. Wciąż lewitowali w powietrzu, więc nikt nie mógł usłyszeć o
czym rozmawiają.
- Wolę zginąć niż to
zrobić ! – syknęła mu do ucha i zaraz zamachnęła się by uderzyć ognistą pięścią
prosto w pierś chłopaka, jednak zanim ręka dotarła ogień zgasł.
- Twoja magia opiera
się na przesyłaniu energii do miecza i używaniu jej jak tylko ci się podoba,
nawet poprzez korzystanie z różnych żywiołów. Ale wszystko ma swój limit.
- Dlaczego … ? – zapytała, jednak w tym
pytaniu Natsu coś zauważył … - Dlaczego
nie mogę z tobą wygrać?! – zapytała się … ze łzami w oczach. Po raz kolejny
próbowała go zaatakować, ale bezskutecznie.
- Ależ pokonałaś, też
nie mam już mocy – powiedział z radosną buźką. W tamtej chwili zaczęli spadać
na ziemię, bardzo powoli i bardzo długo.
- Przegrałam ! Nie
jestem nic warta! – krzyczała
- LUDZKIE ŻYCIE JEST
BEZCENNE, NIE WARTO GO MARNOWAC W TAKI SPOSÓB ! – krzyczał na nią. Głośno i
wyraźnie ale musiał … musiał to zrobić
- TY NIC NIE
ROZUMIESZ, NIE MAM NAWET DOMU !
- MOŻEMY CI GO DAĆ !
- NIGDY MI NIE
ZAUFACIE, JESTEM MORDERCĄ.
- JA CI UFAM
- PRZESZŁOŚCI SIĘ NIE
DA ZMIENIĆ, JESTEM JAKA JESTEM. JESTEM NIC NIE WARTĄ KUPĄ MIĘCHA !
- ZAMKNIJ SIĘ! TO, ŻE
ONI CO TO WMÓWILI, TO NIE ZNACZY, ŻE TAK JEST NAPRAWDĘ. ZYJ ! ŻYJ! ŻYJ! NIGDY
NIE WIESZ CO BĘDZIE JUTRO ! – spadli prosto na ziemię. Rozległ się ogromny huk.
Wszyscy patrzyli z przerażeniem na rozwój sytuacji. Natsu wstał i podszedł do
leżącej Lucy. Podał jej rękę, mając twarz rozpromienioną w najpiękniejszym
uśmiechu, jaki mogła dziewczyna kiedykolwiek zobaczyć.- Żyj … Lucy. – chwyciła
go za dłoń. Można by powiedzieć, że to był tylko zbieg nie fortunnych zdarzeń,
jednak widząc to co się stało, wszyscy mogli pomyśleć tylko o jednym …
przeznaczenie. Ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Oboje zaróżowieni
odskoczyli od siebie.
- Przepraszam –
powiedzieli równocześnie
- Pani, mamy go
zabić?! – zapytał jeden rycerzy
- Mówiłam … - rzekła,
ze spuszczoną do dołu głową – Jak przegram wypuścicie dziewczynkę, tak więc
oddajcie ją… - upadła na kolana i zaczęła płakać. Wszyscy patrzyli na nią zszokowani.
Nie wiedząc co mają zrobić. Dopiero po chwili jeden ze strażników poszedł by
przyprowadzić więźnia. Gdy wrócił rozkuł Wendy. Ta od razu pobiegła w stronę
Natsu, rzucając mu się na szyję i dziękując co chwilę za ratunek.
- Natsu, chodźmy … -
odezwała się Mirajene
- Weź ją – podał
Wendy kobiecie i zaczął iść w stronę Lucy. Gdy był blisko niej podał jej rękę.
– Obiecałem, że ciebie też uratuję. – ręką pogładził jej policzek i spojrzał
prosto w oczy. Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. Zaczęła lekko
otwierać usta, ale słowa nie chciały przejść przez gardło. – Idziesz?
- …
TAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kończąc swoją opowieść EdoLucy dopiła
pozostałą w filiżance herbatę.
-
I widzę, że wszystko się dobrze skończyło ? – odezwała się po pewnym czasie
Lucy
-
Tak, ale to był bardzo długi proces. Wiesz … nie każdy się zgadzał z Natsu, ale
po pewnym czasie wszyscy się do mnie przekonali, a przynajmniej mnie nie
dręczyli. Jednak to nie było najzabawniejsze. Ten idiota zakochał się we mnie,
a ja tego nie zauważyłam. Dopiero po
około roku zaczęłam odpowiadać na jego zaloty. Tak… ciężko miał ze mną. Na
szczęście po dwóch latach pobraliśmy się. To był najszczęśliwszy dzień w moim
życiu, a teraz sama widzisz… mamy dziecko. Proszę cię – złapała Lucy za ręce –
Na nic nie czekaj, życie jest krótsze niż się wydaje, myślimy, że jest na
wszystko jeszcze czas, a w rzeczywistości możemy zginąć nawet za chwilę. Nie
czekaj. Jeśli cokolwiek czujesz do ziemskiego Natsu, to mu to powiedz. Może i
masz dopiero dziewiętnaście lat, ale już jesteś pełnoletnia ! Zdecyduj się póki
masz czas !
-
Dobrze – odpowiedziała szybko i krótko Lucy.
-
A teraz ty opowiadaj ! – krzyknęła
szczęśliwa EdoLucy
-
Ale… co …? – zapytała już zarumieniona Lucy, która udawała, że nie wie o co chodzi.
-
Oj co ? No oczywiście twoją historię, jak spotkaliście się z Natsu !
-
Ale skończyła już się herbata … - Lucy jednak nie znała siły swojej
odpowiedniczki z Edolas.
-
Zaraz przygotuję, masz rację trzeba czymś przepłukać gardło. Tylko poproszę
wszystko ze szczegółami ! A i zapomniałam … - zatrzymała się kiedy już miała
wyjść z pokoju, by zrobić herbatkę.
-
O czym ? – niepotrzebnie dopytała się Lucy
_-
Natsu, mój, w łóżku jest cudowny, podczas naszego pierwszego razu, praktycznie
mnie nic nie bolało, a jakie świetne rzeczy potrafi robić języczkiem … Ahhh – z
podniecenia przeszły się drgawki po całym ciele.
-
ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknęli Lucy, po czym rzuciła czymś w nią. – „Ciekawe czy
Natsu też jest dobry … Cholera o czym ja myślę? Lucy myśl o szerokim, błękitnym
morzu, a nie o rozmiarze członka Natsu. Co ? Dobrze, że nikt nie czyta mi w
myślach… ” – pomyślała Lucy…
-
Już jestem … J - powiedziała
śpiewająco EdoLucy
-
Już jestem martwa … - odpowiedziała sama sobie Lucy również śpiewająco.
-
No to opowiadaj …
***
WAŻNA INFORMACJA ! CZYTAJCIE SPIS TREŚCI JEST TAM NAPISANE ILE NAPISAŁAM ROZDZIAŁU, BO TERAZ NIE BĘDZIE CO TYDZIEŃ, LICZBA ROZDZIAŁÓW BĘDZIE ZALEŻNA OD CZASU JAKI BĘDĘ MIAŁA :)
Końcówka wymiata !
OdpowiedzUsuńHappy : nie dość , że natsu to zbok , lucy też...
Gi-hi xD Lucy myśl o szerokim błękitnym morzu a nie o rozmiarze członka natsu. Hahaahaahhha ale żeś dojebała do pieca arbuzami xD rozdział ogólnie szmutny ale końcem rozluźniłaś atmosfere xD
Happy : natsu jak mogłeś tak się sprzedać...
Haha happy ma załamke xD przez twojego bloga uzależniłam się od one-piece xD psiapsiam że nie skomentowałam wcześniej. Widziałam że dodalas i przeczytałam ale musiałam iść do lekarza. Jesztem chora :c dziękuję również za wejście na mojego bloga. Nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło :D no nie będę się rozpisywac bo z telefonu pisze choć i tak już to zrobiłam xD
Happy : nie zapomniałaś o czymś ?
Ahhhhhh no tak ! Oł jea aj em ferst ! XD tak więc papatki weny i żelek :*
Boshe leżę na ziemi i nie wstaję xD
OdpowiedzUsuńLily : końcówka xD
Kobieto , podziel się poczuciem humoru xd ach , żeby nie było , czas się przedstawić . Tak więc jesztem Mira-chan i ubóstwiam Twojego bloga i one-piece *.* genialne anime :D od niedawna śledzę Twe zacne opowiadanie i dopiero teraz jestem na bieżąco. Masz cholernie ciekawe pomysły , nie powiem :3 już w pierwszym rozdziale zyskałaś we mnie stałego czytelnika. Sama też piszę crossover. Fairy Tail x Log Horizon. Jakbyś była zainteresowana , to zapraszam na fairytailniezapomnianeuczucia.blogspot.com :) Enjoy :*
Hahaha :D Nie mogę :D Ja już miałam płakać, bo poruszyła mnie historia EdoLucy, a tu nagle taka końcówka :D I fakt płakałam, ale ze śmiechu XDD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Shelia ;~;
Końcówka genialna xd, a historia EdoLucy mnie poruszyła T.T
OdpowiedzUsuńPłakać mi się chciało jak to czytało :/. Ale rozdział świetny i jeszcze ta końcówka taka mieszanka uczuć xd. No cóż chyba muszę czytać dalej bo zabrakło mi słów do opisu :*. Weny na blogi o pozdrowienia :*
OdpowiedzUsuń